poniedziałek, 21 grudnia 2015

Z czym do biura – część 3

Przyszła pora na zaprezentowanie pakietów biurowych. Mamy tu do czynienia z mniej lub bardziej zintegrowanymi zestawami programów zawierającymi obowiązkowo procesor tekstu i arkusz kalkulacyjny, oraz (zwykle) program do tworzenia prezentacji, jakiś edytor grafiki, często bazę danych i czasem inne moduły. Chciałbym tutaj przedstawić kilka takich pakietów, przy czym podstawowym kryterium wyboru będzie nie tylko ich funkcjonalność, ale również możliwość uruchamiania i wydajnej pracy na starym sprzęcie komputerowym, pod kontrolą Windows 98 lub nawet starszych wersji. Wymagam też żeby oprogramowanie było możliwe do uzyskania za darmo lub za niewielkie pieniądze, w końcu przecież nikt nie będzie inwestował w stary komputer.

Od razu, żeby nie było nieporozumień: nie będę tutaj pisał o Microsoft Office, chociaż to bardzo dobre (niektórzy uważają, że najlepsze) oprogramowanie, zaś starsze wersje pracują z powodzeniem pod Windows 98 na leciwym sprzęcie. Jeśli ktoś ma wykupioną licencję, może sobie używać. Jeśli jednak nie ma, to zdobycie starszych wersji pakietu może być bardzo trudne: Microsoft bardzo „ostro” pilnuje praw autorskich i dystrybucji swojego oprogramowania. Nie ma mowy o dołączeniu nawet bardzo starych wersji jako „bonusu” do jakiejś gazety, nie ma mowy o żadnym oprogramowaniu „porzuconym”, udostępnianiu kodu źródłowego i tym podobnych pomysłach. Firma próbuje nawet kontrolować rynek wtórny (do czego według regulacji w większości krajów europejskich nie ma prawa), a zainteresowany nabyciem bezpośrednio od partnerów Microsoftu może spotkać się z propozycją zakupu najnowszej wersji pakietu, co daje prawo do „downgrade-u”. To tak, jakbym musiał kupić, powiedzmy, nowego Fiata 500, żeby mieć prawo jeździć „Maluchem”. Dziękuję, nie skorzystam.

Perfect Works 2.1

Na początek miało być trochę egzotyki. Chciałem opisać pakiet Perfect Works 2.1 firmy Novell, który pojawił się na rynku w 1995 roku, aby zniknąć rok później. Oprogramowanie to jest niesamowicie wydajne, przy naprawdę minimalnych wymaganiach systemowych. Jako takie jest wręcz stworzone dla „zabytkowych” komputerów.

Rozpocząłem jednak przygotowywanie tego tekstu przy pomocy Perfect Works, trochę dla zabawy, a trochę żeby sobie przypomnieć „z czym to się je”. Początkowo wszystko szło bardzo dobrze, ale po jakimś czasie przyszła mi ochota wzbogacić tekst widocznymi tutaj zrzutami ekranów. Właściwie nie musiałem tego robić: przy przenoszeniu materiału do bloga i tak będę wstawiał „czysty” tekst, a dopiero potem importował grafikę. Cóż się jednak stało? Przy próbie zamknięcia programu i zapisania pliku pokazał się komunikat o wystąpieniu błędu. Pomyślałem, że to przypadek. Otworzyłem ponownie plik i powtórzyłem operację: efekt ten sam. Kończę więc opis, na niestabilne oprogramowanie nie ma tutaj miejsca.

StarOffice5.2

No, ten pakiet to naprawdę namieszał! W 1999 roku Sun Microsystems wykupił Star Division – firmę oferującą w owym czasie za darmo oprogramowanie StarOffice 5.1. Był to rozbudowany, funkcjonalny pakiet aplikacji biurowych przeznaczony dla systemów operacyjnych Windows 95, OS/2, Linux, i Solaris. Niedługo potem, w pażdzierniku 2000 roku Sun wypuścił, wersję 5.2, jeszcze bardziej rozbudowaną i dopracowaną, mogącą pracować pod kontrolą Windows 95, 98. NT, 2000, Linux i Solaris. Od siebie dorzucę Windows XP, którego w 2000 roku jeszcze nie było, ale StarOffice bez problemu pracuje pod kontrolą tego systemu. Ta wersja również była oferowana za darmo.

Dopiero się szum zrobił! Najgłośniej krzyczeli oczywiście przedstawiciele Microsoftu, no bo jak można za darmo rozdawać oprogramowanie mogące realnie konkurować z jednym z ich flagowych produktów – Microsoft Office! Ja jednak, jako „zwykły" użytkownik, byłem zadowolony: nareszcie mogłem mieć dostęp do wysokiej jakości pakietu biurowego bez konieczności wydawania wielu tysięcy złotych.

Zobaczmy zatem, czy było o co kopie kruszyć. Pakiet zawiera:
  • StarOffice Desktop (pulpit, o którym tu jeszcze będzie mowa)
  • StarOffice Writer (procesor tekstu)
  • StarOffice Calc (arkusz kalkulacyjny)
  • StarOffice Draw (edytor grafiki wektorowej)
  • StarOffice Impress (przygotowywanie i odtwarzanie prezentacji)
  • StarOffice Base (baza danych)
  • StarOffice Schedule (kalendarz i organizator)
  • StarOffice Mail (obsługa poczty elektronicznej)
  • StarOffice Discussion (obsługa internetowych grup dyskusyjnych)
  • StarOffice Player (odtwarzacz prezentacji dla komputerów z niezainstalowanym Impressem)
  • StarOffice Schedule Server (dostęp do wspólnego kalendarza dla wielu użytkowników sieci komputerowej)
  • Przeglądarkę stron WWW wykorzystującą własny „silnik” renderujący, lub zainstalowany w systemie Internet Explorer
Jak z tego widać, przynajmniej jeśli chodzi o zawartość, StarOffice nie ustępuje pakietowi firmowanemu przez Microsoft. Jeśli zaś chodzi o funkcjonalność... W momencie ukazania się StarOffice 5.2, na komputerach użytkowników królował Microsoft Office w wersjach 97 (wydany w 1991 roku) i 2000 (1999 rok). Niedługo potem ukazał się Microsoft Office XP. Porównania StarOffice z tymi pakietami nie dało się uniknąć. Jednym z podstawowych zarzutów było wolniejsze uruchamianie programu oraz niższa wydajność w porównaniu z konkurencją z Redmond. Kolejne dotyczyły niższej funkcjonalności poszczególnych aplikacji. Szczególnie użytkownicy Excela ostro krytykowali Calc za brak niektórych narzędzi do których zdążyli się przyzwyczaić, problemy z obsługą bardzo dużych arkuszy oraz brak kompatybilności języka makrodefinicji, praktycznie uniemożliwiający konwersję zaawansowanych projektów z Excela. Kontrowersje budziło też wykorzystanie w charakterze bazy danych programu ADABAS D (bo tym jest w istocie StarOffice Base) wywodzącego się z dużych systemów i zupełnie niekompatybilnego z Microsoft Access. Wreszcie – użytkownikom Windows nie spodobała się koncepcja zastępowania systemowego pulpitu odpowiednikiem ze StarOffice, a nawet element ten był uważany (jak się okazało – niesłusznie) za przyczynę wolnego działania całego pakietu. Firma Sun miała w tym jednak swoje wyrachowanie: dzięki własnemu pulpitowi pakiet wygląda i działa identycznie na wszystkich obsługiwanych platformach systemowych.

Tu muszę dorzucić swoje „trzy grosze”: integrację pulpitu StarOffice z Windows wspomaga proces sointgr.exe uruchamiający się automatycznie podczas startu systemu. Odpowiada on za „przechwytywanie” ikon zasobnika systemowego (w prawym dolnym rogu ekranu). Moim zdaniem proces ten wpływa destabilizująco na działanie systemu operacyjnego i lepiej się go pozbyć. W tym celu klikamy „Start” → „Uruchom”, wpisujemy polecenie „sointgr.exe -u” i klikamy OK. Począwszy od następnego startu systemu proces nie będzie uruchamiany.

No to o wadach napisałem, a czy StarOffice ma w ogóle jakieś zalety? Przede wszystkim jedna zasadnicza: to naprawdę porządny pakiet oprogramowania biurowego, dostępny za darmo, w dodatku bez zastrzeżenia do użytku prywatnego. To znaczy, że można go używać również w firmach. Wprawdzie polscy urzędnicy skarbowi wpadli na „genialny” pomysł, że StarOffice należy obłożyć podatkiem, wykorzystując przepis o nieodpłatnym użyczeniu i szacując wartość pakietu na podstawie wartości Microsoft Office, bo do tego samego służy (to tak, jakby szacować wartość Trabanta na podstawie ceny Mercedesa, bo też ma cztery koła i jeździ), ale mam nadzieję, choć niestety nie pewność, że podobne „kwiatki” należą już do przeszłości.

Wracając do aspektów technicznych, mnie osobiście podoba się edytor graficzny. Nadaje się do naprawdę poważnych zastosowań, nawet do rysunku technicznego. Wprawdzie w PowerPoincie Microsoftu też można rysować, ale do przyjemności to nie należy (próbowałem).

Ponadto odpowiada mi ogólna „filozofia” pakietu polegająca na intuicyjności obsługi (pozycje menu i ikony wywołujące poszczególne funkcje znajdują się tam, gdzie doświadczony użytkownik spodziewa się je znaleźć) oraz swoistym „posłuszeństwie” użytkownikowi. Żeby wyjaśnić, co mam na myśli, odwołam się znowu do porównania z Microsoft Office. Ten ostatni pakiet jest wręcz naszpikowany różnymi kreatorami, „czarodziejami” i automatami, które początkującemu użytkownikowi mają ułatwić pracę. Biada tylko, jeśli użytkownik będzie chciał sformatować dokument „po swojemu”, w sposób nie przewidziany przez programistów z Microsoftu. Może stracić bardzo dużo czasu próbując robić swoje, a Office będzie „poprawiał”, zgodnie z wbudowanymi schematami. Ja wolę, żeby komputer nie próbował „myśleć” za mnie, ale w sposób jednoznaczny wykonywał moje polecenia. Takiej koncepcji znacznie bliższy jest StarOffice.

Czy jednak pakiet oprogramowania sprzed piętnastu lat może mieć dzisiaj jakąkolwiek wartość? No cóż: trochę się jednak zestarzał. Przede wszystkim nie ma żadnego sensu próbować w nim przeglądania stron internetowych, obsługa poczty elektronicznej natrafia na trudności ze względu na brak obsługi autoryzacji SMTP (można to obejść, instalując na przykład program SMTPauth), utrudniona jest wymiana dokumentów w postaci elektronicznej z użytkownikami nowszego oprogramowania, ale wszystko inne działa jak dawniej. Polecam go przede wszystkim dla słabych konfiguracji sprzętowych. Już procesor Pentium 100 MHz i kilkadziesiąt megabajtów pamięci RAM wystarczy do uruchomienia i w miarę wydajnej pracy StarOffice.

Właśnie redaguję ten tekst w Star Writerze (po porzuceniu PerfectWorks) na moim notebooku Toshiba 3440CT z procesorem Pentium III i 192 MB RAM (a to są przecież z dzisiejszego punktu widzenia parametry złomu) i praca jest bardzo wydajna. Program reaguje natychmiast na wywoływane funkcje, formatowanie tekstu odbywa się na bieżąco, bez żadnych opóźnień, nawet włączona automatyczna korekta błędów pisowni nie spowalnia pracy. Możecie powiedzieć to samo o oprogramowaniu aktualnie używanym na waszych supermaszynach?

Zapraszam, żeby się przekonać osobiście, jak wielkie możliwości ma StarOffice 5.2 i jak wydajnie pracuje nawet na bardzo starym sprzęcie. Co nie znaczy, że nie warto go zainstalować na nowym komputerze, stanie się wtedy prawdziwą „rakietą”. Oprogramowanie jest obecnie trudne do znalezienia, zwłaszcza w wersji polskiej, dlatego komplet plików instalacyjnych umieściłem tutaj. Miłego pobierania.

W październiku 2000 roku Sun opublikował kod StarOffice powołując jednocześnie do życia projekt OpenOffice.org. Coś wam to mówi? Linia StarOffice była jednak rozwijana dalej aż roku 2008, kiedy to ukazała się wersja 9. Było to oprogramowanie komercyjne, mnie zupełnie nieznane, pora więc kończyć ten opis.

OpenOffice 1.1.2

Właściwie to chciałem w tym miejscu przypomnieć OpenOffice 1.0, pakiet oprogramowania powstały po „uwolnieniu” kodu StarOffice. Właściwie był to okrojony StarOffice, nie zawierający bazy danych (Sun nie mógł opublikować kodu ADABAS D, gdyż nie był jego właścicielem), a także wspólnego pulpitu. Wersja ta jednak nie zachowała się w moich zbiorach, w zamian za to umieściłem tutaj polską wersję 1.1.2. Jest to kompilacja firmy UX Systems, różniąca się od oryginału między innymi zintegrowanym polskim słownikiem ortograficznym (w wersji Openoffice.org trzeba go było doinstalowywać oddzielnie).

Oprogramowanie to ma dla mnie wartość jedynie historyczną, chociaż jest to dopracowany pakiet biurowy świetnie nadający się na słabsze maszyny. Do tych zastosowań wolę jednak StarOffice. Zachęcam jednak do wypróbowania wczesnej wersji OpenOffice z jednego powodu: aby się przekonać, czy rezygnacja z pulpitu wpłynęła pozytywnie na sprawność działania programu. Moim zdaniem nie wpłynęła, ale to moje subiektywne odczucie na podstawie normalnej pracy z oprogramowaniem. Nie prowadziłem żadnych szczegółowych testów i nie zamierzam tego robić. Jeśli ktoś ma ochotę – bardzo proszę.

OpenOffice 2.4.2

Ostatnią wersją OpenOffice z „oficjalnym” wsparciem dla Windows 98 jest 2.4.3, ale nie mam i nie mogłem znaleźć instalatora dla polskiej wersji językowej. Umieściłem zatem tutaj edycję 2.4.2.

OpenOffice w tej wersji to już dojrzały, dopracowany pakiet oprogramowania biurowego, zawierający procesor procesor tekstu, arkusz kalkulacyjny, edytor grafiki wektorowej, program do prezentacji oraz (znowu!) bazę danych. Używałem tego oprogramowania przez kilka lat na różnych komputerach pod kontrolą Windows 98 (działa oczywiście również pod XP) i szczerze polecam. Poza nieco przydługim czasem uruchamiania na słabszych maszynach nie znalazłem w nim większych wad. Wiem, że zadeklarowanych użytkowników Microsoft Office nie przekonam, ale osobiście nie znalazłem żadnego wystarczającego powodu, żeby do użytku domowego kupować pakiet firmy z Redmond. Uważam też, że w małym biurze sprawdzi się równie dobrze.

Nie wypowiadam się jedynie o jakości bazy danych, gdyż jej nie używałem. Nie jest to już ADABAS D, lecz nowy produkt o otwartym kodzie źródłowym. Niestety nie jest kompatybilny z Microsoft Access, a opinie o nim jakie w swoim czasie widziałem w Internecie były dosyć krytyczne. To nie znaczy, że nie da się przy jego pomocy założyć jakiejś niewielkiej bazy adresów do korespondencji czy towarów w magazynie. Na pewno się da.

W OpenOffice 2.0 domyślnym formatem dokumentów został OpenDocument Format (ODF) zgodny z normą ISO/IEC 26300, zalecany do wymiany plików przez różne organizacje międzynarodowe, a w Polsce przyjęty (obok TXT i RTF) jako jeden z podstawowych formatów dokumentu tekstowego lub tekstowo graficznego dla administracji publicznej (rozporządzenie Rady Ministrów z 11 października 2005 roku). Oprogramowanie radzi sobie też całkiem nieźle z odczytywaniem dokumentów Microsoft Office (choć nie dotyczy to najnowszych wersji), ale nie są poprawnie obsługiwane dokumenty zawierające makra, a także może „rozjechać się” formatowanie.

Niemal idealna jest natomiast obsługa dokumentów StarOffice. OpenOffice nie tylko bez problemu odczytuje i zapisuje dokumenty w formacie swojego poprzednika, ale w większości wypadków bezbłędnie zachowuje układ dokumentu, a nawet jeśli coś się „rozjedzie” zwykle są to drobiazgi łatwe do poprawienia. Użytkownicy Microsoft Office: czy możecie powiedzieć to samo o wymianie plików pomiędzy starymi i nowymi wersjami tego pakietu?

OpenOffice 3.2.1 (KernelEx)

OpenOffice 3.2.1 to pierwsza wersja wydana po przejęciu Sun Microsystems przez Oracle w 2010 roku i zarazem ostatnia, która daje się uruchomić pod Windows 98, pod warunkiem, że mamy zainstalowane rozszerzenie KernelEx.

Jak na oprogramowanie o którym piszę na tym blogu, pakiet jest stosunkowo nowy. Wprowadzono obsługę ODF w wersji 1.2, ulepszono wsparcie dla makr VBA (Visual Basic for Applications stosowany w aplikacjach pakietu Microsoft Office) oraz możliwość importu dokumentów OOXML (Office Open XML – ISO/IEC 29500) – otwartego standardu opracowanego przez Microsoft i używanego w pakiecie Office.

Dzięki temu znacznie poprawiła się wymiana dokumentów z użytkownikami pakietu Microsoftu, jednak w dalszym ciągu OpenOffice nie może być uważany za równorzędny zamiennik swojego konkurenta.

Oprogramowanie pracuje stabilnie zarówno pod kontrolą Windows 98 z zainstalowanym rozszerzeniem KernelEx jak i pod Windows XP. Właśnie tego używam w domu na co dzień i w procesorze tekstu OpenOffice Writer powstaje zdecydowana większość wpisów do tego bloga. Na moim notebooku nie jest to co prawda demon szybkości, zwłaszcza jeśli chodzi o czas uruchamiania (choć potem praca przebiega już bardzo płynnie) i niekiedy do doraźnego zastosowania chciałoby się uruchomić coś „lżejszego”. W takiej sytuacji zwykle wystarcza jednak systemowy Wordpad.

A w pracy? W pracy używam LibreOffice 4.0.5 i korzystam w pełni z faktu obsługi tego samego formatu plików. Nie mam żadnego problemu, jeśli zaczynam redagowanie dokumentu w domu, a kończę w pracy i na odwrót. Nic się nie „rozjeżdża”, nic się nie przestawia. Jeśli zaktualizuję LibreOffice do nowszej wersji, albo przejdę na Apache OpenOffice, to będę miał tak samo. Też tak macie, „microsoftowcy”?

czwartek, 3 grudnia 2015

Z czym do biura – część 2

Arkusze kalkulacyjne

Czasem się zastanawiam, z czym współczesnemu, typowemu użytkownikowi kojarzy się słowo „komputer”. Narzędzie rozrywki? Komunikacji? Magazyn informacji? A może jakiś rodzaj „sztucznej inteligencji”? Dinozaurowi kojarzy się z tym, do czego został pierwotnie stworzony: to przede wszystkim maszyna licząca. Żeby jednak ta moc obliczeniowa mogła trafić „pod strzechy” potrzebne było narzędzie uwalniające od konieczności zaprogramowania każdego konkretnego problemu w jakimś „dziwnym” języku. Genialnym rozwiązaniem okazała się koncepcja tabeli, w której komórki można wpisywać dane liczbowe, opisy tekstowe i funkcje (matematyczne, statystyczne, finansowe itp.), których wartości wylicza maszyna. W dużym uproszczeniu tak właśnie działa arkusz kalkulacyjny.

Jeśli mówimy o arkuszu kalkulacyjnym, z pewnością większości czytelników przychodzi na myśl Microsoft Excel. Mało kto już dzisiaj pamięta, że wszystko zaczęło się od programu VisiCalc pracującym na komputerze Apple II, zaś na PC przez długi czas (w epoce „przedwindowsowej”) standardy wyznaczał Lotus 1-2-3 pracujący pod kontrolą systemu operacyjnego MS-DOS. Ten ostatni program został przeniesiony do Windows, jednak w tym środowisku nie udało mu się wygrać w konkurencji z Excelem. Można nawet zetknąć się z opiniami, że przeniesienie 1-2-3 do środowiska Windows nie bardzo się udało. Ja bym z tym polemizował, ale proponuję przekonać się samodzielnie.

Zachęcam do zapoznania się z programem Lotus 1-2-3 5.0 PL. To wprawdzie znowu komercja, znowu dla Windows 3.x (ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu), w dodatku na pewno nie jest to oprogramowanie „porzucone” (był rozwijany do 2014 roku przez IBM). Jest to jednak program „do zdobycia”, gdyż został opublikowany na płycie CD załączonej do czasopisma PC World Komputer nr 4/1998. Właściciel tego numeru posiada licencję na użytkowanie arkusza. Proponuję też przejrzeć szafy i biurka w swoim miejscu pracy: a nuż znajdzie się coś ciekawego i firma zdecyduje się odstąpić, nawet nieodpłatnie, bo w końcu na co komu takie stare oprogramowanie?

Omawiana wersja programu bez problemu instaluje się i działa pod kontrolą Windows 98 oraz Windows XP. Z nowszymi nie próbowałem, ale na pewno nie będzie działać w systemach 64-bitowych. Natomiast jeśli chodzi o wymagania sprzętowe, to nadaje się właściwie każdy sprawny komputer PC, na którym da się uruchomić Windows. Z takim systemem naprawdę da się pracować, a możliwości znacznie przekraczają to, co jest potrzebne do obliczenia domowego budżetu czy wydatków na eksploatację samochodu. I nic dziwnego: w końcu Lotus 1-2-3 reprezentował w swoim czasie naprawdę solidny, profesjonalny poziom.

Nie, nie będę tutaj próbował udowadniać, że w dziedzinie arkuszy kalkulacyjnych wszystko wymyślono ponad dwadzieścia lat temu, bo to nieprawda. W przeciwieństwie do procesorów tekstu, tutaj rozwój jest zdecydowanie widoczny. Dlaczego zatem przywołałem program Lotusa? Bo chciałem pokazać, że do obliczeń biurowych nadaje się praktycznie każdy komputer PC i w dodatku będzie działał zaskakująco sprawnie. Oczywiście wszystko zależy od skali zadania: do przeliczania arkuszy zawierających wiele tysięcy komórek i skomplikowane formuły matematyczne potrzebna jest stosowna moc obliczeniowa. Wcale jednak nie jest powiedziane, że współczesny program będzie liczył szybciej: mając do dyspozycji komputery o ogromnej mocy, programiści często rezygnują z optymalizacji, niestety. Chociaż może to działanie celowe: jak się chce mieć nowy program, trzeba kupić mocniejszy komputer, wtedy powstanie jeszcze nowsza wersja programu, która będzie wymagała jeszcze mocniejszego komputera i interes się kręci.

Taka „karuzela” to jednak nie dla dinozaura. Myślę, że w pewnym momencie można się zatrzymać. No dobrze: ale na czym? Jeśli nie kupować nowego sprzętu, to jakiego oprogramowania użyć, żeby nie ograniczać zbytnio swoich możliwości, a zadania typu „biurowego” nie były drogą przez mękę? Co zrobić, jeśli w dodatku nie mamy pieniędzy na komercyjne oprogramowanie, albo jeśli mamy przysłowiowego węża w kieszeni? O tym postaram się napisać, kiedy tylko znajdę czas i ochotę na dalsze blogowanie.

wtorek, 17 listopada 2015

Z czym do biura – część 1

Chyba najbardziej podstawowym zastosowaniem komputera osobistego (poza grami oczywiście) są prace biurowe i nie chodzi mi w tym przypadku tylko o działalność zarobkową. Przecież będąc posiadaczem komputera nie będę pisał podania do spółdzielni mieszkaniowej odręcznie, ani dawał go do przepisania maszynistce. Mam też lepsze narzędzie do obliczenia domowego budżetu czy choćby tylko wydatków na eksploatację samochodu, niż kartka papieru i kalkulator. Pisząc o pracach biurowych mam zatem na myśli obróbkę tekstu, wykonywanie obliczeń, przygotowywanie prezentacji i obsługę prostych baz danych, niezależnie od tego, gdzie to robimy.

W tym miejscu może zrodzić się pytanie: jaki komputer nadaje się do tego rodzaju zastosowań? Moja odpowiedź zapewne nie spodoba się fanatycznym czcicielom gigaherców i gigabajtów: każdy! Właśnie tak! Nawet najstarszy komputer, byle sprawny technicznie, pod warunkiem właściwego doboru oprogramowania, będzie się nadawał do prac biurowych. Wystarczy, że da się na nim „postawić” Windows 3.10. Dlaczego właśnie ten? Bo w przeciwieństwie do wcześniejszych wersji, łącznie z okrzyczaną jako przełom przez wszystkie czasopisma komputerowe wersją 3.0, zaimplementowano w nim obsługę czcionek True Type, co pozwoliło na przygotowywanie profesjonalnie wyglądających dokumentów przy użyciu najprostszych programów, nawet systemowego edytora Write. Ja jednak nie będę cofał się tak daleko w czasie i zaprezentuję programy, które działają pod kontrolą Windows 98.

Procesory tekstu

Wprawdzie w dzisiejszych czasach mówiąc o biurowych zastosowaniach komputerów od razu mamy na myśli zintegrowane pakiety oprogramowania, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się od procesora tekstu i arkusza kalkulacyjnego. Pomysł zastosowania komputera do obróbki tekstu nie jest może tak stary jak sam komputer, ale zapewne już pierwsze edytory stworzone dla programistów były wykorzystywane do tego celu. Rzecz bowiem narzuca się sama: na komputerze można wielokrotnie poprawiać tekst przed jego przeniesieniem na papier, co eliminuje używanie korektorów, komponowanie przy użyciu kleju i nożyczek, wielokrotne przepisywanie i tym podobne „przyjemności”. O prawdziwym procesorze tekstów możemy jednak mówić dopiero od momentu, gdy można było zadbać nie tylko o treść ale i formę, zaś rozpowszechnienie środowisk graficznych (z dominującą pozycją Windows) pozwoliło na pracę w trybie WYSIWYG (What You See Is What You Get – dostajesz to co widzisz) i uczyniło obróbkę tekstu dostępną dla każdego. Oczywiście nie mówimy tutaj już o „czystym” tekście (jak było na początku), ale o rozbudowanych dokumentach mogących zawierać tekst i grafikę (natomiast nie mówimy o wklejaniu multimediów: moim zdaniem dokument tekstowy musi dać się wydrukować na papierze).

Właściwie to chciałbym przedstawić tutaj tylko jeden program tego typu – AmiPro 3.0 PL. Zdaję sobie sprawę, że jest to wybór mocno kontrowersyjny. Nie dość, że komercja, to jeszcze program jest naprawdę bardzo stary, pojawił się na rynku w roku 1992 (tak, tak, 23 lata temu), a pracował w środowisku Windows 3.x. Chciałbym tu jednak coś udowodnić, dlatego proszę czytelników o odrobinę cierpliwości.

Możliwościami edycyjnymi AmiPro wyprzedzał w swoim czasie konkurencję (nie wyłączając Microsoft Worda 2.0) o kilka lat, a nawet spokojnie wytrzymuje porównanie z wieloma współczesnymi programami. Do repertuaru jego funkcji należy między innymi:
  • obsługa składu wieloszpaltowego, z automatycznym wyrównywaniem łamów
  • zaawansowana edycja tabel, z możliwością wykonywania w nich podstawowych obliczeń (jak w arkuszu kalkulacyjnym)
  • wbudowany edytor grafiki wektorowej
  • obsługa ramek graficznych i tekstowych, z możliwością dowolnego ich rozmieszczania i oblewania tekstem
  • rozbudowany edytor równań, pracujący w trybie WYSIWYG, ale umożliwiający również programowanie w języku zbliżonym do TeX-a
  • automatyzacja czynności poprzez rozbudowany język makropoleceń oparty na BASIC-u, możliwość przypisywania skrótów klawiaturowych do makropoleceń, bogaty zbiór makropoleceń „fabrycznie” instalowanych z programem
  • obsługa przenoszenia wyrazów po sylabach z uwzględnieniem reguł charakterystycznych dla danego języka, polska wersja AmiPro obsługuje oczywiście język polski
  • zaawansowana obsługa stylów tekstu (właściwie to program wręcz wymusza na użytkowniku posługiwanie się stylami)
  • automatyczne generowanie spisów treści, skorowidzów, przypisów itp.
  • kontrola poprawności ortograficznej i korekta (choć nie „w locie”).
Łatwo zauważyć, że już te wymienione cechy (a to nie wszystkie) wykraczają poza zakres funkcji zwykle implementowanych w procesorach tekstu i nadają programowi cechy prostej aplikacji DTP (Desktop Publishing). I rzeczywiście: znałem wydawcę lokalnej gazetki, który cały skład robił właśnie w AmiPro, następnie drukował na kliszy poligraficznej (zastąpionej później dobrej jakości kalką techniczną) i taki materiał oddawał do drukarni, w celu przygotowania matryc offsetowych i druku. Efekt – w pełni profesjonalny. Patrząc na gotowy egzemplarz nikt by się nie domyślił, że został wydany przy użyciu tak prostych metod.

Warto jeszcze zaznaczyć, że całe to dzieło programistyczne zajmuje po instalacji poniżej 20 MB miejsca na dysku twardym. Tak, nie pomyliłem się: dwudziestu, a nie dwustu.

W swoim czasie program był krytykowany za powolność działania, zwłaszcza ustępował szybkością konkurencji spod znaku Microsoftu. Pamiętać jednak należy, że w użyciu były wówczas maszyny wyposażone w procesory taktowane z częstotliwością kilkunastu do kilkudziesięciu megaherców. Uruchomiony na mojej Toshibie z procesorem Pentium III 500 MHz AmiPro staje się prawdziwą „rakietą”.

Zachodzi pytanie: czy AmiPro współczesnemu użytkownikowi może się jeszcze na cokolwiek przydać? Wydaje mi się że tak, o czym świadczy chociażby aktywny Fan Page (https://web.facebook.com/LotusAmiPro/) i powiązana z nim grupa dyskusyjna (https://web.facebook.com/groups/lotusamipro/).

Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że AmiPro może być uruchamiany i działa pod kontrolą Windows 98. Wprawdzie polska Wikipedia podaje, że pod kontrolą tego systemu są problemy z drukowaniem w układzie poziomym (landscape), ale to nie do końca prawda. Po prostu program nie potrafi zmieniać ustawień sterownika drukarki w nowych wersjach „okienek”. Wystarczy zadbać, żeby format papieru ustawiony we właściwościach drukarki był zgodny z formatem strony ustawionym w AmiPro, a drukowanie nie będzie sprawiało kłopotów. Udało mi się też uruchomić program pod Windows XP. Wprawdzie pojawia się problem z dostępem do drukarek, ale obejściem jest wyłączenie drukowania w tle („Narzędzia” → „Parametry Użytkowe” → „Opcje” → skasować zaznaczenie przy „Druk w tle”). Są również doniesienia użytkowników (sam nie próbowałem) o sukcesach w uruchamianiu AmiPro pod kontrolą 32-bitowych wersji Windows 7, 8 i 10 (podkreślam: 32-bitowych!).

Pomimo że AmiPro to program komercyjny który już dawno nie jest sprzedawany, jest, moim zdaniem, do zdobycia. Przede wszystkim był w swoim czasie dość popularny w firmach, może więc warto przeszukać szafy w swoim miejscu pracy: a nuż się coś ciekawego znajdzie. Był też opublikowany na płycie CD dołączonej do czasopisma PC World Komputer nr 5/98. Jeśli ktoś ma w swoich archiwach ten egzemplarz – posiada licencję na użytkowanie AmiPro 3.0 PL. Wreszcie – firma Lotus będąca właścicielem praw autorskich do programu już nie istnieje, AmiPro nie jest przez nikogo rozwijany, może więc chyba być traktowany jako oprogramowanie „porzucone” (abandonware) i jako takie jest dostępne do pobrania w wielu miejscach w Internecie. Mam tutaj pewne wątpliwości i dlatego nie podaję linków (są łatwe do znalezienia) ani nie umieściłem AmiPro w moim archiwum na Chomikuj.pl, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek dochodził odszkodowań za nielegalne korzystanie z tego programu.

Tak więc praktycznie każdy może sobie zainstalować AmiPro 3.0 i przetestować jego możliwości. Sam sięgam po niego wtedy, gdy chcę zamienić jakiś bardzo stary komputer w sprawne narzędzie do przetwarzania tekstów. Poza tym, jeśli rzeczywiście potrzebujecie jakiegoś „lekkiego” procesora tekstów i rozważacie na przykład użycie narzędzia w stylu AbiWorda dla Windows, to przynajmniej pomyślcie jeszcze raz. AbiWord, a przynajmniej te jego wersje, które działają pod Windows 98 (czyli do 2.4.6), jest „lekki” tylko pozornie: wystarczy dodać do tekstu dwie fotografie w przyzwoitej rozdzielczości (czyli 300 dpi, jeśli to ma być do druku), żeby „zamulić” nawet stosunkowo mocny system. AmiPro z takim samym dokumentem radzi sobie „z palcem w nosie”.

No dobrze: a wady? Oczywiście są, niektóre nawet dość poważne.

Przede wszystkim AmiPro, jako program wywodzący się z „epoki” Windows 3.x nie obsługuje długich nazw plików. Nazwa jest ograniczona do ośmiu znaków, po których następuje rozszerzenie „.SAM” (nie bez powodu użyłem dużych liter – program zapisuje wszystkie nazwy plików dużymi literami), którego raczej nie należy zmieniać. Ja jako dinozaur nauczyłem się z tym żyć (pomysł zaczerpnięty z programu Norton Commander: utworzyć w katalogu plik o nazwie „dirinfo” i tam wprowadzać nazwy plików, z dowolnej długości opisem, co dany plik zawiera), ale dla użytkowników nie pamiętających tak zamierzchłych czasów może to być duża niedogodność.

Format zapisu plików .SAM nie jest obsługiwany bezpośrednio czy też za pośrednictwem filtrów konwersji przez żaden współczesny program. Nie jest to problemem, jeśli produktem końcowym ma być wydruk na papierze, albo plik w jakimś standardowym formacie elektronicznym, np. PDF czy PostScript (jak tworzyć takie pliki na leciwym sprzęcie jeszcze napiszę). W zespole jednak z czymś takim nie popracujemy, chyba że wszyscy będą używali AmiPro.

W obsłudze czcionek True Type brakuje lokalizacji (w Windows 3.x nie było czegoś takiego) co skutkuje tym, że jeśli chcemy mieć polskie znaki diakrytyczne, trzeba używać specjalnych zbiorów czcionek, które mają te znaki w podstawowym zestawie. Czcionki takie mają nazwy zakończone członem „CE” (np. Arial CE, Times New Roman CE). W Windows 98 i nowszych nie są to fizycznie odrębne zestawy czcionek, ale uzyskuje się je przez przekierowanie (font substitutes). Można też instalować czcionki przygotowane dla Windows 3.x, ale polskie znaki będą w nich poprawnie obsługiwane tylko przez AmiPro i inne programy „z epoki”.

Z powyższym wiąże się następny problem: podczas przekazywania bloków tekstu z/do innego, bardziej współczesnego programu metodą kopiuj – wklej, nie przenoszą się poprawnie polskie znaki diakrytyczne. Poprawianie tych wszystkich „krzaczków” jest na tyle uciążliwe, że przestałem używać AmiPro do przygotowywania tekstów na potrzeby tego bloga.

Trzeba bardzo uważać, w jakim trybie podglądu pracuje AmiPro. Są trzy: hierarchiczny, typograficzny i uproszczony. Ten ostatni bardzo zwiększa szybkość działania programu i z tego powodu jest często używany. Jest jednak bardzo „zdradliwy”. Działa w nim wszystko: przenoszenie wyrazów, justowanie i tak dalej, tylko że na wydruku otrzymamy całkiem co innego. Układ wydruku odzwierciedlany jest tylko w trybie typograficznym.

Zauważyłem też dwa błędy w programie. Niekiedy zdarza się (na szczęście rzadko), że na ekranie wszystko wygląda prawidłowo, a na wydruku litery w którymś wyrazie jakby się „sklejały”, przez co staje się on nieczytelny. Bywa też, że przy justowaniu tekstu do obydwu marginesów (układ „książkowy”), któryś wiersz „wyjedzie” poza prawy margines. Nie znalazłem doniesień o tych błędach na zagranicznych forach, być może zatem dotyczą one jedynie polskiej wersji.

Ale co to ja właściwie chciałem udowodnić? Aha: po pierwsze, że do zaawansowanej obróbki tekstu nadaje się właściwie każdy sprawny technicznie komputer PC, nie są tu potrzebne żadne gigaherce i gigabajty. A po drugie – wszystko co związane z komputerową obróbką tekstu (a przynajmniej wszystko, z czego korzysta typowy użytkownik) wymyślono ponad 20 lat temu (autokorektę też wymyślono, ale ówczesne maszyny były na to za wolne).

Tak naprawdę, to nie bardzo wiem, co procesory tekstu wchodzące w skład współczesnych „wypasionych” kombajnów biurowych mają nowego do zaoferowania. Chociaż... no tak: atrakcyjny wygląd interfejsu, autokonfiguracja, różnego rodzaju „czarodzieje”, „kreatory” i automaty, mnóstwo szablonów dokumentów i tak dalej. Tylko że „atrakcyjne” interfejsy stają się zupełnie „normalne” już po kilku godzinach użytkowania. W interfejsie cenię sobie nie tyle wygląd, co funkcjonalność i to funkcjonalność dla zaawansowanego użytkownika. To wyklucza wszelkie samokonfigurujące się menu, ukrywanie nieużywanych funkcji i tym podobne „wynalazki”. Kreatorów zwyczajnie nie lubię, bo chcę aby komputer w sposób jednoznaczny, precyzyjny i powtarzalny wykonywał moje polecenia, a nie próbował „myśleć” za mnie. Od myślenia, to ja tu jestem. Wreszcie szablony dokumentów, które rzeczywiście potrzebuję, jestem w stanie stworzyć sam (albo ściągnąć z Internetu), a te niepotrzebne niech nie zajmują miejsca na dysku. I to by było (na razie) na tyle.

piątek, 30 października 2015

Na kłopoty – Windows 2000?

Najpierw chyba należy sprecyzować, o jakie kłopoty chodzi. Przede wszystkim o przeglądanie stron internetowych na moim notebooku z Windows 98. Mam wprawdzie do dyspozycji przeglądarki K Meleon KM-16-F3628 i Opera 12.02 (jak je uruchomić pod Windows 98 pisałem wcześniej), które umożliwiają przeglądanie wielu współczesnych stron internetowych, jednak zdecydowanie nie wszystkich. Co więcej, problem narasta, bo webmasterzy coraz częściej używają technik nie obsługiwanych przez stare przeglądarki. Od czasu do czasu chciałoby się też uruchomić jakieś programy, które pod Windows 98 po prostu „nie chodzą” i nie pomaga żaden KernelEx. Wreszcie dochodzą problemy z wydajnością, uwidaczniające się zwłaszcza przy uruchamianiu programów „przeskakujących” epokę Windows 98, skłaniające do poszukiwania systemu operacyjnego, który efektywnie wykorzysta każdy bajt pamięci i każdy takt procesora.

Dlaczego jednak Windows 2000? Nie ukrywam, że najchętniej bym „postawił” Windows XP. Oficjalne wsparcie dla tego systemu zakończyło się całkiem niedawno i wciąż jeszcze łatwiej znaleźć oprogramowanie, które „nie chodzi” pod Windows 10, niż pod XP. Powodów jednak było kilka. Po pierwsze, nie dysponuję wolną licencją Windows XP, „pirata” stawiać nie zamierzam, zaś ceny tego systemu na rynku wtórnym są (jak dla mnie) wciąż jeszcze zbyt wysokie, żeby kupować go tylko dla zabawy. Po drugie, mój notebook Toshiba ma tylko 192 MB pamięci RAM i to bez możliwości dalszego rozszerzenia. To wprawdzie więcej, niż wymagane oficjalnie minimum dla XP, ale o wiele za mało do płynnej pracy tego systemu. Wreszcie, „last but not least”, tyle się naczytałem w Internecie o niezwykłej wydajności i stabilności Windows 2000, że postanowiłem sam sprawdzić, na moim sprzęcie i z używanymi przeze mnie aplikacjami.

Zaczęło się jednak od kłopotów. Przede wszystkim mój notebook to „beznapędowiec”: ani stacji dyskietek, ani CD-ROM, ani nawet (standardowo) możliwości uruchomienia systemu z pamięci USB. W dodatku zdobyłem Windows 2000 w wersji upgrade, ale angielskiej (co akurat dla mnie jest zaletą a nie wadą), a Windows 98 używam w wersji polskiej. Aktualizacja jest możliwa w obrębie tej samej wersji językowej, więc musiałem najpierw zainstalować angielski Windows 98 i dopiero potem zaktualizować do Windows 2000. Na „beznapędowcu” poradziłem sobie w ten sposób, że wymontowałem dysk twardy i podłączyłem przez adapter USB do komputera stacjonarnego, co mi pozwoliło wydzielić specjalną partycję i skopiować na nią pliki instalacyjne. Daruję sobie szczegóły, bo mogą się one przydać jedynie posiadaczom podobnego sprzętu. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, niech da znać w komentarzu.

Po pomyślnym zainstalowaniu kłopoty się jednak nie skończyły: okazało się, że system pracuje bardzo niestabilnie i nie pozwala zainstalować żadnego service packa poza pierwszym, a przecież zależało mi na tym, żeby mieć Service Pack 4, bo wiele programów dla Windows 2000 tego właśnie wymaga. Szukałem bardzo długo, już nawet myślałem, że mój sprzęt nie do końca poprawnie współpracuje z Windows 2000, chociaż według producenta notebook Toshiba Portege 3440CT ma wsparcie dla tego systemu. Znowu oszczędzę szczegółów, na koniec okazało się, że Windows 2000 „gryzie się” z Plop Boot Managerem, którego chciałem wykorzystywać do uruchamiania na tym samym komputerze dotychczas używanego Windows 98 i Windows 2000, a także do obsługi startu systemu z pamięci USB. Skończyło się na tym, że Windows 2000 zainstalowałem na innym, przeznaczonym tylko dla niego dysku twardym. Jak ręką odjął: bez problemu zainstalowałem Service Pack 4.

Przyszła wreszcie pora na instalowanie aplikacji. Oczywiście zacząłem od Firefoksa 10.0.12 ESR (to ostatnia wersja działająca z Windows 2000) bo przecież głównym celem miała być poprawa jakości przeglądania stron WWW. Zainstalowałem, uruchomiłem i po krótkiej konfiguracji (wyłączenie zapamiętywania haseł, otwieranie nowych zakładek zamiast nowych okien itp.) wpisuję adres serwisu jednego z działających w Polsce operatorów telefonii komórkowej: http://virginmobile.pl. Strona zaczyna się otwierać i po chwili – restart systemu! Niemożliwe! Może to przypadek! Sprawdzam jeszcze raz – to samo! Spróbowałem zatem w przeglądarce K-Meleon KM-16-F3628, tej samej, której używałem pod Windows 98 (łatwo, bo tego programu nie trzeba instalować) – efekt ten sam. Zainstalowałem Operę 12.02 – jeszcze gorzej: system restartuje się już po uruchomieniu przeglądarki, nie da się przeglądać czegokolwiek. Gdzież się podziała legendarna stabilność systemu Windows 2000, skoro można go „wywalić” jednym adresem internetowym?

Pomyślałem, że to może być przypadek, jakaś nieprawidłowość objawiająca się we współpracy z moim sprzętem. Tak się jednak złożyło, że mam w pracy skonfigurowaną maszynę wirtualną z systemem Windows 2000 w wersji polskiej, przeznaczoną do testów. Postanowiłem wykonać na niej taką samą próbę i co? Problem się powtórzył. To już nie może być przypadek!

Zwróciłem się o pomoc do „wujka” Google. Po dłuższym „guglaniu” znalazłem informację, że takie problemy sprawiają niektóre sterowniki kart graficznych i może pomóc wyłączenie akceleracji sprzętowej w Firefoksie (Opcje → Zaawansowane → Korzystaj z akceleracji sprzętowej jeśli jest dostępna). Sprawdziłem, rzeczywiście po wyłączeniu wymienionej opcji strona otworzyła się w Firefoksie. No dobrze: ale co z innymi przeglądarkami? Próba wyłączenia akceleracji sprzętowej na poziomie systemu operacyjnego nie dała spodziewanych efektów.

Wróciłem do „guglania”. Okazało się, że ktoś miał analogiczne do moich problemy z Operą i pomogło zainstalowanie nieoficjalnego Service Packa 5 dla Windows 2000. To było to! Zainstalowanie poprawki spowodowało, że zaczęła się uruchamiać i pracować w miarę normalnie przeglądarka Opera. „W miarę”, bo w dalszym ciągu przy próbie przeglądania niektórych stron „wylatywała” z pamięci, tak jakby została zamknięta, chociaż już bez restartu systemu. Co więcej, strona Virgin Mobile zaczęła się otwierać nie tylko w Operze, ale również w K-Meleonie i Firefoksie, nawet bez wyłączania sprzętowej akceleracji!

Service Pack 5 przeznaczony jest dla angielskiej wersji Windows 2000, ale w polskiej wersji analogiczne efekty może dać użycie AutoPatchera.

Po uzyskaniu przyzwoitej stabilności systemu przyszła kolej, żeby zrobić coś w sprawie wydajności. Moje doświadczenie z systemem Windows 2000 jest dużo mniejsze, niż z Windows 98 i nie jestem pewien, czy skonfigurowałem system optymalnie. Tym niemniej, z pewną pomocą „wujka” wyłączyłem wszystkie „bajery” interfejsu, założyłem stały plik wymiany i wyłączyłem kilka niepotrzebnych usług (za dużo nie mogłem wyłączyć, bo mój komputer pracuje w sieci i korzysta z drukarki).

Próby przeglądania stron internetowych przy pomocy Firefoksa 10.0.12 ESR jednak mnie nie zadowoliły. Wprawdzie dało się wyświetlić poprawnie o wiele więcej stron internetowych niż w Operze 12.02 czy K-Meleonie KM-16-F3628, ale przeglądarka działała wolno, otwarcie więcej niż dwóch, trzech kart owocowało wyraźnym „zamuleniem” całego systemu, z intensywną pracą twardego dysku znamionującą niedostatek pamięci operacyjnej. Zwłaszcza po zainstalowaniu dodatku Adblock Plus praca okazała się niezwykle uciążliwa. Może i Windows 2000 lepiej zarządza pamięcią niż Windows 98, ale najwyraźniej musi mieć czym zarządzać. Przy stosunkowo niewielkiej pamięci operacyjnej zmiana systemu nic nie daje.

Przeglądarki K-Meleon i Opera działały zdecydowanie sprawniej, ale działały tak, jak pod Windows 98: te strony, które wyświetlały się nieprawidłowo pod Windows 98, nie działały poprawnie również pod Windows 2000. Ponadto odniosłem wrażenie (subiektywne, bo nie robiłem żadnych pomiarów), że praca pod Windows 98 przebiegała jednak nieco sprawniej.

Tak więc zmiana systemu z Windows 98 na 2000 nie przyniosła w moim przypadku poprawy jakości przeglądania serwisów WWW (co było jednym z głównych celów), ani nie dała mojemu komputerowi wydajnościowego „kopa”. Windows 2000 nie okazał się lekarstwem na kłopoty.

Postanowiłem wrócić do systemu Windows 98, co w moim przypadku było bardzo łatwe: wystarczyło ponownie zmienić dysk twardy na poprzednio używany, na którym odtworzyłem z kopii układ partycji sprzed rozpoczęcia prób (podobno prawdziwi „twardziele” backupów nie robią, ale ja widać nie jestem „prawdziwy”). Potwierdziło się to, o czym pisałem powyżej: przeglądarka K-Meleon KM-16-F3628 pracuje sprawniej pod Windows 98 z KernelEx i pozwala otworzyć więcej stron, pomimo że jest to program dla Windows 2000/XP. Podobnie rzecz ma się z Operą. Tak więc póki co na moim notebooku pozostaje Windows 98.

Wszystko co napisałem powyżej mogłoby świadczyć, że Windows 98 jest systemem lepszym i sprawniejszym niż Windows 2000, co stoi w całkowitej sprzeczności z przyjętą opinią. Pamiętać jednak należy o dwóch sprawach:

  1. Windows 98 zawdzięcza „drugą młodość” rozszerzeniu KernelEx, bez którego w ogóle nie dałoby się przeglądać współczesnych stron internetowych. Autor o pseudonimie Xeno wykonał kawał naprawdę dobrej, programistycznej roboty. Aż szkoda, że projekt nie jest już kontynuowany.
  2. Wprawdzie KernelEx pozwala uruchamiać pod Windows 98 wiele programów dedykowanych dla Windows 2000/XP, ale nie wszystkie i nawet nie większość. Z tych zaś, które dają się uruchomić, nie wszystkie działają w pełni poprawnie. Może się więc zdarzyć, że zostaniemy zmuszeni do zmiany systemu, albo... do uruchamiania takich aplikacji na innym, nowocześniejszym komputerze, pozostawiając sprzęt retro do zadań, którym może podołać (a jest ich wcale niemało).

No dobrze, ale co w takim razie „na kłopoty”, jeśli nie Windows 2000? Ja bym instalował Windows XP, jeśli tylko sprzęt „uciągnie” i da się zdobyć licencję (oczywiście za małe pieniądze). Ja mam XP „postawiony” na komputerze stacjonarnym z procesorem Pentium III 450MHz i 640MB pamięci RAM. Działa całkiem przyzwoicie. Gdybym miał tylko 512MB RAM, też by dał radę. O tym systemie jednak pisał nie będę – w Internecie jest mnóstwo materiałów na ten temat.

czwartek, 24 września 2015

Windows 98 w akcji

Znalazłem ciekawy materiał na YouTube pokazujący Windows 98 z KernelEx w akcji. Autor prezentuje maszynę wirtualną na platformie VMware (o wirtualizacji sam może kiedyś coś napiszę). Przydzielił maszynie 512 MB pamięci RAM a sam VMware postawiony jest najprawdopodobniej na porządnym serwerze, stąd nie dziwcie się niesamowicie sprawnemu działaniu systemu i prezentowanych aplikacji. Na starym sprzęcie raczej nie da się aż tyle osiągnąć.

W filmie wiele uwagi poświęcono schematom pulpitu i wygaszaczom ekranu - temat który ja całkowicie pomijam. Tapeta zajmuje pamięć, a ja piszę o starym sprzęcie. Nie mam też w zwyczaju kontemplować obrazków pokazywanych przez wygaszacz. Zatem jeśli kogoś to właśnie interesuje, ma niepowtarzalną okazję.

Zapraszam do oglądania:

wtorek, 22 września 2015

Z Krainy Wiecznych Bajtów - część 3

W pierwszym odcinku cyklu „Z Krainy Wiecznych Bajtów” napisałem, że prezentowane tu programy nie będą działały pod kontrolą systemów Windows nowszych niż XP. Sięgam jednak do coraz nowszych dyskietek (choć nadal ponad piętnastoletnich) i tam większość aplikacji jest 32-bitowa. Mogą one działać pod kontrolą najnowszych „okienek”, chociaż nie muszą. Ja tego testował nie będę. W domu używam Windows XP i 98, a w pracy zajmuję się pracą. Jeśli jednak ktoś stwierdzi, że jakiś pobrany stąd program działa pod Windows 7, 8 czy 10, proszę o informację o tym w komentarzu. Może się przydać innym.

A teraz do rzeczy.

Master Booter 2.7 - menedżer startu systemu (bootmanager) pozwalający na uruchamianie do trzech różnych systemów operacyjnych (w wersji zarejestrowanej do sześciu). Instalacja z nośnika startowego DOS.

PACPC 2 - kolejne wcielenie Pacmana. Gra dla DOS, działa również pod Windows od 3.x do 98.

Ranisch Partition Manager - program do dzielenia dysku na partycje. Pozwala tworzyć partycje różnych typów. Pracuje pod kontrolą DOS, należy utworzyć nośnik startowy.

The Partition Resizer 1.3.0 - program do zmiany rozmiaru i przenoszenia partycji dyskowych. Działa w środowisku DOS, należy utworzyć nośnik startowy.

Caos Graph 2.0 - program wykonuje wykresy funkcji jednej zmiennej. Wyposażony w prosty kalkulator. Windows 3.1x do XP. Moim zdaniem ustępuje innym aplikacjom tego typu, ale może akurat komuś będzie „pasował”.

Clean System Directory 1.6 - "czyści" katalog systemowy z bibliotek DLL, do których nie odwołuje się żadna aplikacja. Windows 3.1x do 98.

Awave Studio 7.0 - odtwarzacz, konwerter, edytor plików dźwiękowych, sampli, instrumentów MIDI. Chyba raczej dla muzyków. Windows 95, 98.

ADing Bar 1.1 - pasek narzędziowy wyświetlający aktualny czas, datę, wolne zasoby systemowe, umożliwiający uruchamianie aplikacji oraz ustawianie alarmów, w tym automatyczne uruchamianie aplikacji o zadanym czasie. Windows 95 do XP.

CDCheck 2.0.1.179 - program do testowania płyt CD z danymi, sprawdza czy pliki dają się odczytać i raportuje uszkodzone. Radzi sobie nawet z DVD. Windows 95 do XP.

Configuration LifeGuard 3.6 - pozwala wykonywać kopie bezpieczeństwa plików konfiguracyjnych i głównych plików systemowych oraz odtwarzać zapisaną konfigurację w przypadku awarii. Windows 95, 98.

Windows Administrator 3.b+ - program do dostrajania systemu Windows (tweaking) dający dostęp do wielu „ukrytych” ustawień. Windows 95, 98.

ClipEditor 2.5 - pozwala zachowywać w pliku zawartość schowka systemowego, łączyć i używać ponownie tak zachowane "klipy". Windows 95, 98.

DLL Show 4.4 - pokazuje aktywne procesy i używane przez nie biblioteki DLL. Windows 95, 98.

Change Icon 1.1 - pozwala zmienić ikonę przypisaną do folderu, można np. przypisać specjalną ikonę do folderów zawierających pliki muzyczne, inną do tych z plikami tekstowymi itp. Działa pod Windows od 95 do XP.

Free Desktops 1.20.12 - cztery wirtualne plulpity. Dla użytkowników Linuksa to codzienność, ale pod Windows raczej nie. Windows 95 do XP.

DeskMenu - prezentuje zawartość pulpitu w postaci menu rozwijanego kliknięciem ikony w zasobniku systemowym (obok zegara). Nie trzeba "odkrywać" pulpitu. Windows 95 do XP.

MP3 Organizer 2.1 - organizator i odtwarzacz plików MP3. Windows 95 do XP.

FastFolders 2.3 - rozszerzenie menu kontekstowego systemu Windows o szybki dostęp do plików i folderów. Windows 95 do XP.

FTP-Commander 2.03 - klient usługi FTP. Wygodny, dwupanelowy interfejs, wadę stanowi (jak dla mnie) brak sygnalizacji postępu podczas transferu plików. Windows 95 do XP.

Plummander 1.0 - menedżer plików (śliwek), umieszczonych w folderach (na gałęziach), na dysku (na drzewie). Koncepcja będąca swoistą fuzją pomysłów Norton Commandera i eksploratora Windows. Program miał wyznaczać nowe trendy w obsłudze plików. Mnie nie przekonuje. Działa pod Windows 95 do XP.

Graph Paper Printer 3.31 - potrzebujesz papieru milimetrowego? A może nutowego, albo do wykresów kołowych, albo z siatką Mercatora? Ten program służy do drukowania na papierze różnorodnych siatek współrzędnych. Może być ratunkiem na wypadek zamknięcia lub braków w zaopatrzeniu lokalnego sklepu papierniczego. Windows 95 do XP.

LOGO - logiczna gra planszowa. Odsłaniając kolejne pola spróbuj odtworzyć wzorcowy układ. Windows 95 do XP.

WinRescue 95 v 9.07 - wykonuje kopie bezpieczeństwa ważnych plików systemu i umożliwia ich odtworzenie po awarii. Windows 95, 98.

Biblioteki msvcr71.dll i msvcp71.dll - niezbędne do uruchamiania K-Meleona KM-16-Fxxxx pod kontrolą Windows 98 (z KernelEx).

Regmon 4.12 - pokazuje jakie procesy i po co odwołują się do rejestru systemowego. Windows 95, 98.

PrcView 3.1.0.2 - pokazuje aktywne procesy, używane przez nie biblioteki DLL, zajęte obszary pamięci, pozwala zmienić priorytet procesu itp. Windows 95, 98.

WinTop 1.2 - pozwala ustawić dowolne okno (np. kalkulatora czy notatnika) w trybie "zawsze na wierzchu", nawet jeśli aplikacja sama w sobie nie ma takiej funkcjonalności. Windows 95, 98.

Digital Audio Copy 1.47 - kopiowanie do plików dźwiękowych ścieżek z płyt audio CD. Windows 95 do XP.

Add/Remove Pro 1.02 - wczesna wersja dość znanego narzędzia do dezinstalacji programów. Windows 95 do XP.

DoubleDesktop - dwa wirtualne pulpity, przełączanie kliknięciem ikony w zasobniku systemowym. Użytkownicy systemu Linux przyzwyczajeni są do dysponowania kilkoma pulpitami, ja pod Windows jakoś nigdy nie odczuwałem takiej potrzeby. Jeśli jednak ktoś chce, to można. Windows 95 do XP.

Above & Beyond - organizator informacji osobistych (PIM). Windows 95 do XP.

CD/Spectrum Pro 3.5.3502 - odtwarzacz CD, analizator spektrum, odtwarzacz MP3. Windows 95 do XP.

Calc 98 v. 4.5 - kalkulator naukowo - inżynierski. Statystyka, finanse, konwersja jednostek, operacje macierzowe. Notacja algebraiczna lub RPN. Bezpłatna rejestracja. Windows 95 do XP.

Chess-it! 2.0 - proste szachy. Windows 95 do XP.

ASCII Master - wyświetla wirtualną klawiaturę pozwalającą wprowadzić praktycznie każdy znak dostępny w systemie. Windows 95 do XP.

EditPad 3.5.0 PL - prosty edytor tekstowy zbliżony funkcjonalnością do systemowego Notatnika Windows, ale pozbawiony jego ograniczeń. Interfejs w języku polskim. Windows 95 do XP. Ta wersja była rozpowszechniana jako „postcardware” (autor prosił o przysłanie mu pocztówki), jednak najnowsza jest całkowicie darmowa do użytku prywatnego. Chyba więc autor już widokówek nie zbiera. Za komercyjne wykorzystanie najnowszej wersji trzeba zapłacić. Dla mnie to prawdziwa perełka. Zwykle zamiast notatnika używam programu Notepad++, ale to dość rozbudowana aplikacja i w zastosowaniach domowych, na słabszych maszynach – chyba się przestawię.

Cryptext 3.0 - rozszerzenie możliwości powłoki Windows o możliwość szyfrowania plików (przede wszystkim tekstowych). Interfejs w języku niemieckim. Windows 95 do XP.

CLOSEALL 1.2 - jedyną funkcją tego programu jest zamknięcie wszystkich otwartych aplikacji Windows po kliknięciu ikony w zasobniku systemowym (obok zegara).

Disk Data 2.0 - program pozwala łatwo stwierdzić, które katalogi „pożerają” miejsce na dysku. Windows 95 do XP.

MemTurbo 1.0 - program wspomagający zarządzanie pamięcią: zwalnia pamięć operacyjną (poprzez zapisanie części danych w pliku wymiany) jeśli wolne zasoby spadną poniżej ustalonego poziomu. Windows 95, 98. Dotychczas byłem przeciwnikiem tego rodzaju programów uważając, że ich użycie nie daje wymiernych korzyści, a prowadzi do pogorszenia stabilności systemu. Tym razem jednak po zainstalowaniu na mojej Toshibie Satellite Pro 420CDT (a ten komputer ma naprawdę mało pamięci) zostałem pozytywnie zaskoczony: system ani razu się nie „wyłożył”, a utrzymywanie kilku kilobajtów wolnego fizycznego RAM-u wpłynęło na zauważalną poprawę „responsywności” pamięciożernych aplikacji. Zainstalowałem na drugim, trochę mocniejszym notebooku (Toshiba Portege 3440CT) i testuję dalej.

PACT Ghosts 98 - zestaw narzędzi, których ikony pojawiają się jako "duszki" w zasobniku systemowym (obok zegara). Mnie nie zachwyca, ale cóż szkodzi sprawdzić? Windows 95 do XP.

IrfanView 3.07 - jeśli mówimy o przeglądarce plików graficznych, to większość użytkowników komputerów PC z systemem Windows od razu myśli „IrfanView”. Chyba jedyną wadą tego programu jest, że nie można z niego bezpłatnie korzystać w firmie. Ta wersja jest dość stara, ale bardzo „lekka” (jeszcze nie jest „kombajnem” multimedialnym) i funkcjonalna. Windows 95 do XP.

Visual Basic 4.0 runtime - biblioteki Visual Basic 4.0 niezbędne do uruchamiania niektórych programów. Wersje 16-bit i 32-bit. Niektóre z prezentowanych tu programów wymagają ich do pracy (jest to wyraźnie napisane w dokumentacji), ale jeśli nie używamy takich programów, nie zaśmiecajmy systemu instalacją bibliotek.

Icon Ex 3.0 - umożliwia ekstrakcję ikon "zaszytych" w plikach DLL i EXE oraz zapisywanie ich w pojedyńczych plikach ICO. Windows 95 do XP.

KillWin - automatycznie zamyka system, wylogowuje użytkownika lub restartuje komputer o zadanej godzinie. Wprawdzie można to zrobić inaczej, ale ta aplikacja jest całkiem wygodna. Windows 95, 98.

Mamba 1.0 - gra zręcznościowa. Pająk może złapać w pułapkę węża, pod warunkiem, że będzie unikał głowy. Interfejs w języku niemieckim. Windows 95 do XP.

Monitor Matter Check Screen - generator obrazów kontrolnych, umożliwia testowanie monitorów CRT i LCD. Windows 95 do XP. Pozwala łatwo wykryć „martwe” i „gorące” piksele, nierównomierności podświetlania, zniekształcenia geometryczne i inne wady.

PicViewer 1.82 Lite - przeglądarka plików graficznych. Do prezentowanego powyżej IrfanView trochę jej brakuje, ale za to jest całkowicie darmowa. Windows 95 do XP.

Right Start Menu (RSM) - tworzy drugie menu Start, tym razem wywoływane z prawej strony, kliknięciem ikony w zasobniku systemowym. Pozycje w tym menu (maksymalnie 66) można dowolnie konfigurować. Windows 95, 98.

Super CD Player - odtwarzacz płyt audio CD. Windows 95 do XP.

Sizer 2.0 - pozwala szybko przeskalować aktywne okno do zdefiniowanego wcześniej rozmiaru. Przydatny dla webmasterów (można sprawdzić, jak prezentuje się projektowana strona przy konkretnej rozdzielczości ekranu), ale nie tylko. Windows 95 do XP.

TREESIZE 1.43 - oblicza wielkość wskazanego katalogu dyskowego oraz podkatalogów. Wywoływany z menu kontekstowego. Coś jak linuksowe polecenie du, ale z graficznym interfejsem Windows. Działa pod Windows 95 do XP.

Tweak UI 98 - narzędzie do zaawansowanej konfiguracji systemów Windows 95 i 98.

Magic Desktop 1.1 - jedyną funkcją tego programu jest ukrywanie ikon pulpitu Windows 9.x. Działa również pod XP, ale tam analogiczna funkcja jest łatwo dostępna z poziomu interfejsu systemu.

AddLink 1.01 - umożliwia łatwe dodawanie skrótów do dowolnego folderu w menu START poprzez rozszerzenie funkcjonalności menu kontekstowego. Zawsze robiłem to za pomocą Exploratora (prawy klawisz myszy na przycisk „Start” i następnie „Eksploruj”) i nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby szukać innego (prostszego?) sposobu, aż zobaczyłem ten program. Windows 95 do XP.

Screen Ruler 1.0 - ekranowa linijka wyskalowana w pikselach. Niedawno używałem podobnego narzędzia w formie dodatku do Firefoksa, ale ten program uważam za wygodniejszy. W dodatku nie jest związany z żadną przeglądarką. Windows 95 do XP.

Kończę ten cykl wpisów, pudełko z dyskietkami trafia na strych, gdzie doczeka swojego końca. Nie jest to jednak pożegnanie ze starym oprogramowaniem. W ciągu wielu lat korzystania z komputera zdołałem zebrać bardzo pokaźną kolekcję programów, właściwie na każdą okazję. Niektórych używam do dzisiaj, innych używałem kiedyś w przeszłości, jeszcze inne wypróbowałem, niektórych nigdy nawet nie uruchomiłem. Od czasu do czasu coś z tego wyciągnę, kiedy nadarzy się okazja.

A może mam w swojej kolekcji coś, co was interesuje? Dajcie znać w komentarzach. Mogę spróbować poszukać konkretnego tytułu, albo aplikacji do wykonywania konkretnych zadań. Zaznaczam tylko, że publikuję wyłącznie programy należące do kategorii shareware lub freeware. O komercyjne proszę nawet nie pytać.

środa, 9 września 2015

Z Krainy Wiecznych Bajtów - część 2

The Odd Ball 2.0 - prosta gra logiczna dla DOS. Spośród dwunastu kul trzeba wskazać jedną o innej wadze, ale na szalkach wagi trzeba zawsze umieszczać po cztery kule. Oczywiście chodzi o to, żeby rozwiązać zadanie wykonując jak najmniej ważeń. Działa również pod Windows od 3.1x do XP.  Rodge Rock in Retro Active - gra dla DOS, klasyczna dwuwymiatowa "strzelanka". Działa również pod Windows, od 3.1x do XP. 
WPlot 1.8.1 - program do robienia wykresów. Obsługuje zbiory danych dyskretnych (np. wyników pomiarów), funkcje 2D i 3D, wyznacza transformaty Fouriera, uśrednia i wygładza przebiegi itp. Działa we wszystkich wersjach Windows od 3.1x do XP.

VidRes 1.1 - umożliwia chwilową zmianę rozdzielczości obrazu bez restartu systemu i bez zapisywania ustawień na stałe. Windows 3.1x do 98.  Testcard for Windows 1.0 - generator prostych obrazów kontrolnych umożliwiający przetestowanie karty graficznej i monitora. Windows 3.1x do XP.  Tego typu programy były szczególnie przydatne w epoce monitorów kineskopowych, ale i teraz można sprawdzić, czy na monitorze nie występują "martwe" piksele, albo czy karta graficzna nie generuje jakichś dziwnych artefaktów.  SuperClip 2.3 - przeglądarka schowka systemowego z możliwością zapisania przechwyconego obrazu w całości lub zaznaczenia fragmentu. Windows 3.1x do 98.  Pretty Good Solitaire 1.2 - zestaw 15 pasjansów. Windows 3.1x do XP.   Win On Top 4.1 - umożliwia ustawienie dowolnego okna (np. kalkulatora) w trybie "zawsze na wierzchu", nawet jeśli w danym programie nie przewidziano takiej opcji. Windows 3.1x do XP.   MOD 4 WIN 1.10 - odtwarzacz plików muzycznych w formacie MOD (Commodore AMIGA, SoundTracker, NoiseTracker, ProTracker). Windows 3.1x do 98.   MemWatch - monitor różnych obszarów pamięci systemu Windows. Niestety w odróżnieniu od systemowego miernika zasobów Windows 98 ikona po zminimalizowaniu nie jest aktywna i nic nie pokazuje. Windows 3.1x do 98. Działa również pod XP, ale nie daję głowy, że informacje są rzetelne.    Kith & Kin 3.0 - budowanie drzew genalogicznych i baza danych o członkach rodziny. Windows 3.1x do XP.  Guitar Teacher 2.0 - program do nauki chwytów gitarowych: warianty, inwersje, drukowanie, odgrywanie wskazanych akordów przy pomocy syntezatora MIDI, strojenie gitary "na słuch" przez porównywanie z generowanym dźwiękiem wzorcowym itp. Windows 3.1x do XP.   Grabit Pro 5.0 - program do robienia zrzutów ekranu. Zapisuje pliiki w formacie BMP. Działa pod Windows 3.1x do XP, ale dla tego ostatniego nie polecam: są nowsze, lepsze programy.  Gold Wave 3.03 - stary ale bardzo dobry edytor plików dźwiękowych w formacie WAV. Odznacza się niespotykaną dzisiaj realizacją funkcji zapisywania dźwięku: należy najpierw "zarezerwować" odpowiedniej długości plik, który jest "wypełniany" w trakcie nagrywania. Dzięki temu przy nagrywaniu na słabszym sprzęcie nie występują zakłócenia spowodowane opóźnieniami w dostępie do dysku. Wersja shareware ma ograniczoną liczbę poleceń edycyjnych w jednej sesji, ale do nagrywania i prostej obróbki dźwięku wystarczy. W razie czego można zamknąć program i otworzyć ponownie - licznik wystartuje od nowa. 
Efofex Graph - program wykonuje wykresy funkcji jednej zmiennej. Windows 3.1x do XP.  Arasan 2.1 - po prostu szachy. Siła gry podobno wystarczająca na amatora. Windows 3.1x do 98. Pod XP również działa, ale przy wyjściu z programu generuje komunikat błędu.   AllChars - modyfikuje obsługę klawiatury umożliwiając wprowadzanie znaków specjalnych i narodowych za pomocą kombinacji z użyciem klawisza Ctrl. Niestety nie nadaje się do wprowadzania polskich liter, poza tym w polskiej wersji Windows nie wszystkie kombinacje działają zgodnie z dokumentacją. Windows 3.1x do 98.  Judy's Tenkey - rozbudowany kalkulator z historią operacji w postaci emulowanej taśmy papierowej. Może pracować w notacji klasycznej, ONP lub naśladować sumator mechaniczny. Funkcje naukowe, finansowe, statystyczne. Działa z każdą wersją Windows od 3.1x do XP. 

wtorek, 1 września 2015

Z Krainy Wiecznych Bajtów - część 1

Zaczęło się od tego, że przypadkiem znalazłem pudło po butach pełne dyskietek 3,5" dołączanych do czasopisma PC World Komputer z lat 1996 - 2000. Nasunęły mi się dwa pytania: po pierwsze, czy tak stare dyskietki dadzą się w ogóle odczytać, i po drugie, czy mogą tam być jakieś programy warte zachowania, zanim dyskietki wylądują na strychu (gdzie najprawdopodobniej ulegną zniszczeniu z powodu bardzo dużych wahań temperatury) lub w koszu do zbiórki odpadów.

Uzyskanie odpowiedzi na pierwsze pytanie wydawało się proste, gdyż dysponuję komputerami wyposażonymi w napędy dyskietek. Okazało się jednak, że zamieszczone oprogramowanie spakowane jest autorskim programem PC World Komputer, który nie działa pod Windows XP, zaś mój notebook Toshiba Portege 3440CT z Windows 98 jest akurat "beznapędowcem". Do akcji wkroczyła zatem stareńka Toshiba Satellite Pro 420 CDT wyposażona w Windows 98 pierwszej edycji. Okazało się, że po wystartowaniu komputera "w trybie MS-DOS" można uruchomić program z PC World Komputer i dobrać się do zawartości dyskietek. Co więcej: prawie wszystkie dyskietki dają się odczytać bez jakichkolwiek problemów (najstarsze po niemal 20 latach!), a tylko niektóre wymagają "odświeżenia" w postaci skopiowania zawartości na twardy dysk (czasem trzeba wybrać komputer, na którym dyskietka "się czyta") i powrotnego skopiowania na świeżo sformatowaną dyskietkę.

Owocem tych działań będzie rozpoczynany właśnie cykl wpisów, w których prezentuję oprogramowanie wywołane z Krainy Wiecznych Bajtów. Nie zamierzam oczywiście publikować wszystkiego: nie interesują mnie na przykład stare antywirusy, wersje demonstracyjne programów pozbawione podstawowej funkcjonalności czy ograniczone czasowo, chociaż dopuszczam programy shareware z zaznaczonym w warunkach licencji okresem testowania, pod warunkiem że program tego nie pilnuje i nie przestaje działać. Ponadto programy muszą się wykazywać przynajmniej minimalną użytecznością (choćby tylko do rozrywki) i działać pod kontrolą systemu Windows w wersji co najmniej 98 ("czysty" DOS już raczej chyba nikogo nie zainteresuje).  Wszystkie pozostałe niech pozostaną na zawsze w Krainie Wiecznych Bajtów.

Dla użytkowników systemu Windows w wersji nowszej niż XP mam złą wiadomość: żaden z przywoływanych tu programów nie zadziała w waszym systemie. Podziękujcie Microsoftowi za zerwanie wstecznej kompatybilności z aplikacjami 16-bitowymi. Pozostają emulatory w rodzaju DOSBox, albo maszyny wirtualne ze starszym systemem operacyjnym (uwaga: na system - gościa trzeba mieć licencję!), ja się tym jednak zajmował nie będę. Chcecie, to próbujcie.

A zatem, do dzieła!

HEXEDITEdytor plików binarnych w trybie heksadecymalnym i znakowym. Nie posiada funkcji deasemblacji. Program dla systemu DOS, działa również w oknie Windows (od 3.x do XP).   Break Free 3DGra zręcznościowa dla DOS. Trzeba utorować sobie drogę ucieczki przebijając ściany. Działa również pod Windows (3.x do XP) na pełnym ekranie.  Pako 2Po prostu wersja Pacmana dla systemu DOS. Działa również pod Windows (3.x do 98). 
BrainStorm ProUkładanka logiczna. Program dla DOS, działa pod Windows od 3.1x do 98 na pełnym ekranie.  Sparkle MenuRozszerzenie języka skryptowego systemu DOS o możliwość kreowania interaktywnych menu z efektami graficznymi i dźwiękowymi. W zasadzie dla pracujących w "czystym" DOS-ie (jeśli są jeszcze tacy), albo jako ciekawostka. Działa również w systemach Windows od 3.x do 98, w oknie DOS i na pełnym ekranie. 
Honk Kong Mah JongGra logiczna dla systemu DOS nawiązująca do tradycji chińskiej. Zasadami gry różni się od programów o podobnej nazwie tworzonych dla Windows. Warto zobaczyć. Działa również pod Windows (3.x do XP).  Ultimate CalculatorKalkulator naukowy w stylu "retro" obsługiwany przy pomocy tekstowych poleceń. Wprawdzie każdy "okienkowy" system operacyjny ma dołączony kalkulator, ale ten "potrafi" np. rozwiązywać równania i rysować wykresy funkcji. DOS, działa pod Windows (3.x do XP) w oknie i na pełnym ekranie. 
PerspectusProsty program do tworzenia stereogramów metodą losowych punktów. Obrazy tego typu nie wymagają do oglądania żadnych specjalnych okularów, ale trzeba chwili dla "nauczenia" wzroku odpowiedniego sposobu patrzenia. W Internecie jest mnóstwo tego rodzaju stereogramów, teraz można tworzyć własne. Wrażenie głębi jest bardzo sugestywne. Program dla DOS, działa również pod Windows (3.x do 98).   3-D PitfallGra zręcznościowa dla DOS, klon słynnego Tetrisa, ale... w trzech wymiarach!. Sami sprawdźcie, jak to wpływa na grę. Działa również pod Windows (od 3.10 do 98) w trybie pełnoekranowym. Pod Windows XP w zasadzie działa, ale z problemami: nieczytelne napisy, kłopotliwe wyjście z aplikacji.   1 on 1 = 3!!Ten program o dziwnej nazwie, chociaż nie pochodzi z dyskietki PC World Computer, zasługuje moim zdaniem jak najbardziej na wywołanie z Krainy Wiecznych Bajtów. Czy ktoś z młodszych czytelników tego bloga wie, co to był dBase III? To system obsługi relacyjnych baz danych wraz ze zintegrowanym językiem programowania dla systemu DOS, umożliwiający realizację nawet bardzo złożonych projektów, takich jak np. oprogramowanie do obsługi magazynów, bibliotek, sklepów czy instytucji samorządowych. Na jego podstawie powstało wiele klonów, jak FoxBASE czy Clipper, aplikacje użytkowe powstałe za ich pomocą bywają używane do dziś, zaś pliki DBF stały się standardem i nadal mogą być importowane jako źródło danych do wielu współczesnych programów. I oto otrzymujecie do przetestowania taki właśnie system, kompatybilny z  FoxBASE+, ale należący do kategorii shareware! Myślę jednak, że można go traktować (podobnie jak większość zamieszczonych tu programów) jako oprogramowanie porzucone (abandonware), gdyż firma przyznająca się do jego autorstwa wydaje się nie mieć nic wspólnego z istniejącą obecnie korporacją o tej samej nazwie. Font Spec ProMenedżer czcionek dla Windows (od 3.x do XP). Pozwala przeglądać i drukować wzory czcionek, instalować i odinstalowywać czcionki w systemie, tworzyć grupy czcionek np. związanych z konkretnym projektem oraz zarządzać nimi itp. Osługuje czcionki True Type i Adobe Type. 
Smart'n StickyEdytor do projektowania samoprzylepnych etykiet. W tej dziedzinie może dorównywać profesjonalnym programom graficznym, jak np. Corel Draw. Działa pod Windows od 3.x do XP, nie wymaga instalacji.
Kye 2.0Gra logiczno-zręcznościowa. Coś pomiędzy Pacmanem i Sokobanem. Działa pod Windows od 3.x do XP.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Jak drukować bez sterowników?

Problem zaczął się od zakupu urządzenia wielofunkcyjnego HP DeskJet 1050. Właściwie, to potrzebowałem tylko skanera (w starym zużyła się lampa i zostawiał smugi), ale okazało się, że taniej jest kupić skaner z drukarką niż sam skaner płaski. No cóż, takie czasy.

Skoro jednak „przy okazji” stałem się posiadaczem całkiem przyzwoitej drukarki (na pewno lepszej od używanego dotąd Lexmarka Z25), to jak na niej drukować z mojego notebooka z Windows 98? Niestety, sterownika dla Windows 98 dla tej drukarki nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Więc co: pozostaje zapisywać dokumenty na pendrive, przenosić na komputer stacjonarny (z Windows XP) i tam drukować? Można i tak, ale co, jeśli główny komputer jest akurat zajęty przez kogoś z rodziny? Czekać? Prosić? Przeganiać (i powodować konflikty rodzinne)?

Znacznie lepiej byłoby, gdyby dało się drukować wprost z notebooka za pośrednictwem domowej sieci komputerowej. Tu jednak zaczynają się „schody”: o ile udostępnienie w sieci drukarki podłączonej do komputera stacjonarnego nie nasuwa problemów, podobnie jak instalacja drukarki sieciowej na innym komputerze z Windows XP, to z Windows 98 mamy problem. Podczas instalacji system żąda sterownika, a tego nie ma.

Na szczęście sprawa nie jest beznadziejna. Należy najpierw skonfigurować wirtualną drukarkę postscriptową (proszę się nie przerażać: PostScript to taki standardowy język opisu strony używany w poligrafii) drukującą na fizycznym urządzeniu podłączonym do komputera z Windows XP, a następnie taką drukarkę udostępnić w sieci. Z instalacją drukarki sieciowej w Windows 98 nie będzie już problemu: PostScript jest standardem i jest obsługiwany przez praktycznie każdy system operacyjny.

Konfigurujemy drukarkę wirtualną

Nie będę ukrywał: nie jest to proste, zwłaszcza dla kogoś mniej obeznanego z techniką komputerową w ogóle, a systemem Windows w szczególności. Mam jednak nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu każdy będzie w stanie takie zadanie wykonać. Całość jest opisana w języku angielskim tutaj i tutaj. Poniżej prezentuję pewną kompilację tych rozwiązań, z nieznacznymi modyfikacjami.

Potrzebne będą:
GhostScript – programowy interpreter języka PostScript, kompilacja dla Windows
GSview – przeglądarka plików PostScript
RedMon – umożliwia przekierowanie portu drukarki do programu
cmdow.exe – do zarządzania oknami z poziomu konsoli znakowej (nie jest niezbędny, ale ułatwia życie)

Zaczynamy oczywiście od podłączenia i skonfigurowania drukarki fizycznej na maszynie z Windows XP. Tutaj jedyną „wyrocznią” jest fabryczna instrukcja obsługi. W niektórych przypadkach wymagane jest najpierw podłączenie drukarki, a potem instalacja oprogramowania, w innych – dokładnie na odwrót, a w przypadku HP DeskJet 1050 jakby „w połowie”: trzeba rozpocząć instalację oprogramowania, a drukarkę podłączyć w momencie pojawienia się stosownej informacji na ekranie. Dla zaoszczędzenia kłopotów koniecznie sprawdźmy, czy wszystko jest w porządku, drukując stronę testową.

Następnie przechodzimy do instalacji niezbędnego oprogramowania, w kolejności: GhostScript, GSview, RedMon, cmdow. Katalogi w których instalowane jest oprogramowanie możemy wybrać dowolnie lub pozostawić domyślne, ale ja wybrałem następująco (przyda się dla ustalenia uwagi):

GhostScript – D:\Winprog\gs\gs9.05 (u siebie zainstalowałem GhostScript w wersji 9.05)
GSview – D:\Winprog\gs\gsview
RedMon – D:\Winprog\gs\RedMon
cmdow.exe – C:\Util (program nie wymaga instalacji, po prostu kopiujemy plik)

Pora na skonfigurowanie wirtualnej drukarki. Klikamy „Start” → „Drukarki i faksy” (dla Windows XP Home Edition: „Start” → „Panel sterowania” → „Drukarki”) i otwieramy kreatora nowej drukarki („Dodaj drukarkę”). Wybieramy opcję „Drukarka lokalna podłączona do tego komputera”.

W oknie wyboru portu drukarki zaznaczamy „Utwórz nowy port” i z rozwijanej listy wybieramy typ portu: „Redirected Port”. Jeśli prawidłowo zainstalowaliśmy RedMon, taka opcja będzie dostępna. Jeśli dodajemy pierwszy przekierowywany port drukarki, zaproponowaną nazwą będzie „RPT1:”. Nie zmieniajmy tego.

Teraz wybieramy jakiś dostępny w systemie sterownik drukarki postscriptowej. Dobrym wyborem będzie HP Color LaserJer 4500 PS.


Jako nazwę drukarki podajemy coś prostego, np. „GS PS Printer” (bo to nie jest w rzeczywistości HP Color LaserJet, niech więc się poprawnie kojarzy), nie włączamy (na razie) udostępniania drukarki i nie drukujemy strony testowej (nie wydrukuje się).

Zanim wykonamy konfigurację portu drukarki przygotujmy prosty plik wsadowy. U mnie nazywa się on gsprt.bat i jest zapisany w katalogu C:\Bat. Oto jego zawartość:

c:\util\cmdow @ /HID
D:\Winprog\gs\gsview\gsview\gsprint.exe -printer "HP Deskjet 1050 J410 series" -color -


Proszę zwrócić uwagę na następujące szczegóły:
  1. poprawną ścieżkę do pliku gsprint.exe – znajduje się on w katalogu, w którym zainstalowaliśmy GSview; jeśli jest to inny katalog niż u mnie, trzeba ją zmodyfikować
  2. poprawną nazwę drukarki fizycznej – musi być dokładnie taka, jak w systemie, liczy się wszystko: wielkie i małe litery, odstępy itp.
  3. znak „-” na końcu, poprzedzony odstępem – jest konieczny.
Teraz przystępujemy do konfiguracji portu. Klikamy prawym klawiszem myszy nazwę naszej nowej drukarki (w oknie „Drukarki i faksy”), wybieramy „Właściwości”, klikamy zakładkę „Porty” i mając zaznaczony port „RPT1:” klikamy przycisk „Konfiguruj port”. W oknie właściwości wprowadzamy ścieżkę do naszego pliku wsadowego, jak na poniższej ilustracji. W celu uniknięcia pomyłki warto posłużyć się przyciskiem „Browse” i wskazać właściwy plik. Klikamy „OK” i zamykamy okno właściwości drukarki.


Dopiero teraz możemy spróbować wydrukować stronę testową (prawy klawisz myszy na nazwie drukarki, „Właściwości” → „Drukuj stronę testową”). Jeśli drukarka nie działa, to najprawdopodobniej zrobiliśmy gdzieś błąd w ścieżce dostępu do pliku gsprint.exe w gsprt.bat, a jeśli podczas drukowania pojawia się okno dialogowe wyboru drukarki – prawdopodobnie zrobiliśmy błąd w nazwie drukarki podanej w tym samym pliku.

Gdy wszystko działa dobrze, udostępniamy drukarkę w sieci (prawy klawisz myszy na nazwie drukarki, „Udostępnianie”). Wybierzmy jakąś krótką ale kojarzącą się z funkcjonalnością nazwę drukarki sieciowej, ja nazwałem ją GSPrinter.


Dygresja 1

Tak skonfigurowana wirtualna drukarka może się przydać nie tylko do udostępniania w sieci, ale również w systemie lokalnym, jeśli potrzebujemy jakichś specjalnych opcji wydruku. Spróbujcie na przykład wydrukować coś w odbiciu lustrzanym. Mogę się założyć, że jeśli tylko wasza drukarka nie jest jakimś super-hiper wypasionym profesjonalnym (i odpowiednio drogim) modelem – sterownik nie ma takiej funkcji. Na naszej drukarce postscriptowej da się to zrobić zawsze, niezależnie od tego, jakim fizycznym urządzeniem dysponujemy.
 

Dygresja 2

Jeśli ktoś przestudiował wskazane na początku dokumenty źródłowe mógł zauważyć, że podany tam sposób konfigurowania portu drukarki wirtualnej jest nieco inny, w szczególności nie jest używany żaden plik wsadowy. W takim jednak przypadku podczas drukowania program gsprint.exe (lub gswin32c.exe) wyświetla swoje okno. Jeśli komputer udostępniający drukarkę służy jedynie jako serwer wydruku, w niczym to nie przeszkadza. Rzecz ma się jednak inaczej, gdy jest wykorzystywany do normalnej pracy. Moja modyfikacja powoduje, że okno pojawia się tylko na ułamek sekundy, po czym jest ukrywane. Odpowiada za to pierwszy wiersz pliku wsadowego.


Drukujemy w sieci

Powróćmy teraz do systemu Windows 98, aby podłączyć się do drukarki sieciowej. Powinno to być proste: „Start” → „Ustawienia” → „Drukarki” → „Dodaj drukarkę” → „Dalej” → zaznaczamy „Drukarka sieciowa” → „Dalej” → przy wyborze ścieżki sieciowej lub nazwy kolejki klikamy przycisk „Przeglądaj” → rozwijamy listę zasobów udostępnianych przez nasz stacjonarny komputer → zaznaczamy udostępnioną drukarkę → „OK”.


Prawidłowa ścieżka sieciowa zostanie wprowadzona w okno dialogowe. Klikamy „Dalej” i pojawia się okno wyboru sterownika drukarki.


Teraz wybieramy jakąś drukarkę postscriptową dostępną w systemie. Ja uzyskuję dobre wyniki pod Windows 98 ze sterownikiem HP Color LaserJet PS. Klikamy „Dalej” i zmieniamy nazwę drukarki na nazwę modelu urządzenia rzeczywistego (można też fantazjować, ale po co?). Klikamy „Dalej”, pozostawiamy zaznaczenie przy „Drukuj stronę testową” i klikamy „OK”.

Jeśli wszystko poszło dobrze, na drukarce powinniśmy otrzymać mniej więcej to:


Czasem jednak Windows 98 bywa kapryśny i podczas próby wyszukania drukarki sieciowej możemy otrzymać komunikat, że przeglądanie sieci nie jest możliwe, albo na liście wyświetlonych komputerów brakuje akurat tego, który udostępnia drukarkę.

W takim przypadku, nie wdając się na razie w przyczyny tego stanu rzeczy, spróbujmy innej drogi. Klikamy prawym klawiszem myszy ikonę „Otoczenie sieciowe” na pulpicie i wybieramy „Znajdź komputer...”. W wyświetlonym oknie dialogowym wpisujemy nazwę komputera udostępniającego drukarkę (u mnie nazywa się on Mc1) i klikamy przycisk „Znajdź”. Jeśli tylko sieć działa prawidłowo, nazwa odnalezionego komputera pojawi się na liście wyników.


Klikamy dwukrotnie na ikonie komputera i otwiera się okno z udostępnianymi przez niego zasobami.


Teraz klikamy dwukrotnie ikonę wybranej drukarki, następnie „Tak” (no przecież wiemy, że drukarkę należy zainstalować przed użyciem), potem „Dalej” i już jesteśmy w znanym oknie wyboru sterownika.

Windows Vista/7/8/8.1

Czy zakupiliście już laptopa (a może komputer stacjonarny) z jednym z najnowszych systemów Microsoftu? Czy wyrzuciliście już swoją jeszcze nie tak starą i całkowicie sprawną drukarkę, bo nie ma do niej sterownika dla nowych „okienek”? Jeśli jeszcze nie, to proszę się zastanowić: w analogiczny do powyżej opisanego sposób możemy udostępnić w domowej sieci starszą drukarkę dla nowej wersji Windows.