W poprzednim wpisie podrzuciłem kilka
„rybek” w postaci plików filmowych odtwarzających się na
różnych, niekoniecznie nowych i niekoniecznie wydajnych
komputerach. Pora na „wędkę”, czyli garść porad, jak
samodzielnie przekodowywać pliki video, dostosowując je do naszych
potrzeb.
Podobnie jak w przypadku oglądania,
także i tutaj obowiązuje prosta zasada: im wydajniejszy sprzęt,
tym lepsza zabawa. Rzecz jednak w tym że sam proces kodowania
plików, poza początkowym ustawieniem parametrów, nie wymaga żadnej
interakcji z użytkownikiem. Jeśli więc obróbką filmów będziemy
zajmowali się jedynie dorywczo, możemy wykorzystać stosunkowo
słaby sprzęt, zajmując się innymi sprawami w czasie, gdy komputer
będzie wykonywał ciężką robotę.
Zanim przejdziemy dalej chciałbym
jednak przekazać kilka uwag. Obróbka filmów jest zagadnieniem
skomplikowanym. Niektórymi aspektami, jak na przykład montażem (z
małym wyjątkiem, o którym na końcu), nie będę się tutaj
zajmował, bo na co dzień tego nie robię i się na tym nie znam.
Jednak nawet sam proces przekodowywania może przyprawić o ból
głowy, gdyż bywa bardzo „kapryśny”. Łatwo może się okazać,
że po wielu godzinach oczekiwania otrzymamy plik miernej jakości,
albo nieodtwarzający się na docelowym urządzeniu, albo z dźwiękiem
przesuniętym w czasie w stosunku do obrazu i tak dalej. Wpływ na to
może mieć bardzo wiele czynników: rodzaj i jakość materiału
źródłowego (nawet plik w tym samym formacie, ale zapisany z innymi
parametrami lub na innym urządzeniu może dać inne wyniki), użyty
program przekodowujący, wybór kodeków i ustawione parametry
kodowania, a nawet stan techniczny maszyny (problemy z dostępem do
dysku mogą dać naprawdę „ciekawe” efekty).
Nic nie zastąpi własnego
doświadczenia i prób. Jeśli już jednak testujemy, to na krótkich
fragmentach filmu, bo inaczej na wynik będziemy czekać bardzo
długo. Z drugiej strony fragment nie może być zbyt krótki, bo
niektórych efektów możemy nie zauważyć. Moim zdaniem w
większości przypadków wystarczy trzy do dziesięciu minut filmu, w
zależności od tego, co chcemy testować.
1. Dobieramy oprogramowanie
Poniżej podaję kilka propozycji
oprogramowania do przekodowywania plików filmowych. Jak zwykle
jednym z podstawowych kryteriów (na potrzeby tego bloga) jest dla
mnie możliwość uruchamiania aplikacji pod kontrolą Windows 98,
ale to nie znaczy, że użytkownicy nowszych systemów nie znajdą tu
czegoś dla siebie. Wszystkie programy były testowane pod Windows
XP i powinny działać również (te, lub nowsze wersje), aż do
Windows 8.1.
Zestaw może się wydawać dość
rozbudowany i zawiera różne aplikacje, mogące służyć do tego
samego celu. Tak na przykład przekodować plik do formatu AVI da się
zarówno za pomocą Format Factory, AviDemux jak też VirtualDub.
Chodzi jednak o możliwość wyboru alternatywnego programu w
przypadku wystąpienia kłopotów opisywanych powyżej. Moim zdaniem
jest to zestaw minimum.
Format
Factory 3.2.0 (KernelEx)
Format Factory to nowoczesny i wygodny
program do konwersji plików multimedialnych. Jeżeli chcemy
przekodowywać filmy, koniecznie musimy go mieć na komputerze.
Korzysta z własnego zestawu kodeków, co pozwala na niezaśmiecanie
systemu. Problem w tym, że skoro to program nowoczesny, na pewno nie
jest przeznaczony dla Windows 98. Rzeczywiście: nawet z
zainstalowanym KernelEx
program nie uruchamia się, wywołując komunikat błędu w
bibliotece msvcr100.dll. Pomaga dopiero uaktualnienie do
nieoficjalnej wersji KernelEx
4.5.2015.10 by jumper (oficjalnie KernelEx nie jest już
rozwijany), oraz zainstalowanie biblioteki gdiplus.dll
(plik po rozpakowaniu należy skopiować do katalogu
C:\Windows\System). Podczas instalowania Format Factory pojawia się
komunikat błędu, jak na załączonej ilustracji. Nie ma się czym
przejmować, błąd dotyczy instalacji Ask Toolbar. Nawet lepiej,
jeśli to badziewie się nie zainstaluje. Po zamknięcia komunikatu
wszystko przebiega normalnie. Należy jeszcze tylko ustawić tryb
kompatybilności na Windows XP SP2 (menu kontekstowe → zakładka
KernelEx).
Mimo wszystko nie można oczekiwać, że
pod Windows 98 wszystko będzie działało jak należy. Kłopoty
sprawia na przykład tryb podglądu, wykorzystujący systemowy Media
Player. Podgląd wprawdzie się uruchamia, ale nie ma nad nim żadnej
kontroli. Może się też okazać, że nawet po zamknięciu okna,
Media Player działa dalej w tle, obciążając procesor. No cóż:
program nie jest przystosowany do współpracy z tą wersją
odtwarzacza. Przydać się może Process Explorer (wersja działająca
pod Windows 98 znajduje się tutaj),
do „zabicia” upartego procesu. Mogą też wystąpić problemy z
niektórymi kodekami, ale te podstawowe powinny działać.
Wersja 3.2 Format Factory nie jest
najnowsza (w chwili pisania tego artykułu dostępna już była
3.9.0.1), ale wypróbowałem ją pod Windows 98, a ponadto jest
dostępna w postaci pełnego pliku instalacyjnego, a nie loadera
ściągającego właściwy program z Internetu (loader nie działa
pod Windows 98).
Avidemux
2.6.8 (KernelEx)
To następna obowiązkowa pozycja w
arsenale. Ten program do liniowej edycji plików video, opracowany
pierwotnie dla Linuksa, po przeniesieniu do środowiska Windows
sprawdza się świetnie. Oprócz zmiany kodowania pozwala na
wycinanie fragmentów, łączenie plików, nakładanie filtrów itp.
To znowu nie jest program dla Windows 98, wersja 2.6.8 działa jednak
bardzo dobrze pod kontrolą tego systemu z zainstalowanym KernelEx
(nowsze już nie).
Program korzysta z własnych kodeków.
Obsługa może wydać się skomplikowana, zwłaszcza z powodu dużej
liczby niezrozumiałych dla początkującego użytkownika ustawień,
na szczęście nie musimy konfigurować wszystkiego, najlepsze
ustawienia dla typowych zastosowań łatwo sobie wypracować, a
dzięki społeczności aktywnych w Internecie użytkowników –
łatwo o wsparcie.
VirtualDub to prawdziwy klasyk w
dziedzinie liniowej edycji video. Zmiana parametrów kodowania,
precyzyjne wycinanie i łączenie fragmentów, nakładanie filtrów,
możliwość zmiany ścieżki dźwiękowej to tylko niektóre z
możliwości, które w dodatku można rozszerzać przez instalowanie
zewnętrznych „wtyczek”. Do tego dochodzi bardzo wygodny
interfejs z jednoczesnym podglądem materiału wejściowego i
wyjściowego, co pozwala na natychmiastową ocenę zastosowanych
efektów. Program umożliwia ponadto przechwytywanie obrazu z
zewnętrznych źródeł, takich jak kamery, tunery telewizyjne i
inne, pod warunkiem, że w systemie Windows zainstalowane są
odpowiednie sterowniki. W dodatku wszystko to za darmo i działa pod
Windows 98 bez żadnych KernelExów czy innych rozszerzeń.
Niestety program ma też wady.
Obsługuje mniejszą liczbę wejściowych formatów plików niż
aplikacje opisane powyżej, między innymi nie jest obsługiwany
format MOV, w którym został zakodowany nasz oryginalny film. Nie
posiada własnej bazy kodeków, bazując na tych, które są
zainstalowane w systemie. Na szczęście potrafi korzystać z ffdshow
z całkiem dobrymi rezultami. Jeśli jednak chcemy mieć ścieżkę
dźwiękową w popularnym formacie MP3, nie obejdziemy się bez
kodeka Lame
ACM.
TMPGenc to bardzo wyspecjalizowany
program konwertujący pliki video z różnych formatów wejściowych
do formatu MPEG-1 lub MPEG-2. Konwersja do tego ostatniego jest
zresztą ograniczona czasowo do 30 dni, potem trzeba zapłacić. Za
darmo pozostaje tylko MPEG-1.
Rodzi się wobec tego pytanie, po co
nam w ogóle taki program, skoro inne, jak choćby Format Factory,
również oferują konwersję do MPEG-1 i 2, a przy tym za darmo?
Otóż, chociaż pliki MPEG mogą służyć do odtwarzania na bardzo
słabych komputerach i urządzeniach przenośnych ze względu na
minimalne wymagania systemowe dekodera, to jednak podstawowym ich
zastosowaniem jest tworzenie płyt Video CD, o czym szczegółowo
dalej. W tej zaś dziedzinie TMPGenc nie ma sobie równych.
Ostatnia wersja dostępna za darmo (z
ograniczeniami podanymi powyżej) to 2.525. Działa bez problemu pod
Windows 98, nie wymaga KernelEx.
Właściwie staram się nie pisać na
tym blogu o programach wymagających minimum Windows XP, z prostego
powodu: wielu już to zrobiło lepiej, niż ja mógłbym
kiedykolwiek, wystarczy poszukać. Tym razem jednak robię wyjątek:
programy Jacka Pazery polecam każdemu, kto choćby dorywczo zajmuje
się transkodowaniem plików multimedialnych, a to ze względu na
sposób podejścia do tematu.
Nie znajdziemy tu „bajeranckich”,
rozbudowanych interfejsów (przeciwnie: można je chyba określić
jako „siermiężne”), mnóstwa zagmatwanych funkcji, kombajnów
do wszystkiego, którym brakuje już tylko gwizdka i wodotrysku.
Zamiast tego – prosta zasada: w zależności od tego, z czego na co
chcemy konwertować, wybieramy konkretny program, ustawiamy kilka
opcji w prostym, ale przemyślanym i funkcjonalnym interfejsie,
klikamy „KONWERTUJ” i... możemy zająć się czymś innym do
czasu zakończenia operacji.
Aplikacje działają bardzo stabilnie i
generują pliki wysokiej jakości. Tak trzymać!
Haali Media
Splitter (obecnie Haali Matroska Splitter) to filtr DirectShow
pozwalający otwierać nietypowe kontenery z materiałami video w
plikach multimedialnych MKV (Matroska), MP4, OGG, OGM, AVI oraz MOV.
Zawiera podstawowy zestaw kodeków wykorzystywanych w tych
kontenerach, a we współpracy z ffdshow pozwala na odtwarzanie
większości plików video. Jest niezbędny, jeśli chcemy
konwertować nasz źródłowy plik MOV programem TMPGenc.
Wersja 1.7.189
jest bardzo stara (opublikowana 3.06.2007), ale w późniejszych
zrezygnowano ze wsparcia dla Windows 98.
Zestaw narzędzi do operowania napisami
do filmów. Umożliwia między innymi zgrywanie napisów z płyt DVD
do plików tekstowych, wyświetlanie filmów z napisami w aplikacjach
nie posiadających takiej funkcji, korektę synchronizacji napisów z
materiałem filmowym itp. W skład pakietu wchodzą między innymi
dwie „wtyczki” do VirtualDuba: VobSub – umożliwiająca dodanie
napisów z plików VOB (DVD) i TextSub – pozwalająca na
wkopiowanie do materiału video napisów znajdujących się w pliku
tekstowym.
Podczas instalacji tego narzędzia
spotkałem się z drobnym problemem. Otóż jeśli zaznaczymy
instalację dodatków do VirtualDub-a jak na ilustracji (a należy
zaznaczyć, zależy nam na nich), w dalszej kolejności pojawia się
monit o wskazanie katalogu, w którym jest zainstalowany VirtualDub.
Cokolwiek byśmy nie wskazali, zawsze wyświetli się komunikat o
tym, że ścieżka jest nieprawidłowa. Dzieje się tak, gdyż kiedyś
katalog na „wtyczki” nosił nazwę plugins, a w nowej wersji
VirtualDuba – plugins32. Pliki textsub.vdf i vobsub_vd.vdf, o które
właśnie nam chodzi, rozpakowują się jednak do katalogu VobSub
(standardowo: C:\Program Files\Gabest\VobSub). Wystarczy je stamtąd
przekopiować do podkatalogu plugins32 (przykładowo: C:\Program
Files\VirtualDub-1.10.4\plugins32).
Jeśli mamy
komputer skonfigurowany do oglądania filmów (patrz część
pierwsza), ffdshow i DirectX na pewno mamy zainstalowane. Do
przekodowywania przydadzą się tym bardziej.
To wprawdzie nie
jest program do obróbki filmów, tylko do nagrywania płyt, ale
bardzo wyspecjalizowany: służy wyłącznie do nagrywania Video CD.
Wprawdzie większość aplikacji nagrywających, jak na przykład
Nero, też to potrafi, VCDEasy jest jednak (ale tylko do tej wersji!)
całkowicie darmowy, nie wyświetla żadnych reklam i nie instaluje w
systemie żadnych dodatków.
Sam chętnie z
niego korzystam.
Uwaga:
VCDEasy
odwołuje się do nagrywarki CD wykorzystując sterownik Adaptec
ASPI lub Nero. Jeden z nich musi być zainstalowany w systemie,
jeżeli chcemy mieć możliwość bezpośredniego nagrywania płyt.
2. Przerabiamy nasz film
Skoro mamy już
zebrane stosowne oprogramowanie, pora je zaprząc do pracy. Chciałbym
jednak zaznaczyć, że wszystko o czym napiszę poniżej w żadnym
razie nie pretenduje do wyczerpania tematu. Podaję jedynie kilka,
mam nadzieję że przydatnych i inspirujących przykładów,
zachęcając jednocześnie do własnych eksperymentów.
Z MOV na AVI
Na początek
przygotowałem plik z filmem „Ukradnij ten film 2” nadający się
do oglądania na słabszych komputerach. Jakość miała być przy
tym wystarczająca do oglądania na ekranie laptopa lub monitora
stacjonarnego o przekątnej do 15 cali, ale efekt okazał się
całkiem niezły również na ekranie 32-calowego telewizora LCD.
Do wykonania
takiej pracy doskonale nadaje się program Format Factory.
Zastosowane ustawienia
przedstawione są
na ilustracji, zrzut ekranu z Format Factory 3.2.0. W rzeczywistości
do przygotowania przykładowego pliku została użyta wersja Format
Factory 2.8.0, ustawienia i efekt końcowy są jednak takie same.
Plik wynikowy, dla
tych którzy nie mają ochoty na wykonanie eksperymentu samodzielnie,
znajduje się tutaj
(do oceny jakości plik należy pobrać, nie korzystając z
odtwarzacza serwisu Chomikuj.pl).
Operacja wykonana
na moim laptopie Toshiba (przypominam parametry: Procesor Pentium III
500 MHz, 192 MB RAM), zajęła około czterech godzin. Długo? Pewnie
że długo, jak na film trwający 44 minuty. Łatwo policzyć, że
obróbka dwugodzinnego filmu na takim sprzęcie zajęłaby w
przybliżeniu 12 godzin. Jak jednak wspomniałem wcześniej, proces
nie wymaga żadnej interakcji z użytkownikiem. Można uruchomić
zadanie i zająć się innymi sprawami, choćby udać się do pracy
albo pójść spać (pod warunkiem, że komputer nie stoi w
sypialni!). W ten sposób nasz wiekowy sprzęt potrafi przerobić
plik video, którego nie był w stanie odtworzyć!
Robimy Video CD
Video Compact Disk
(VCD) to standard zapisu cyfrowego strumienia audio-video na zwykłej
płycie kompaktowej opracowany w 1993 roku, a więc na dwa lata przed
DVD. Specyfikacja tego formatu (dla obowiązującego w Polsce przed
wprowadzeniem telewizji cyfrowej standardu PAL) przedstawia się
następująco:
-
Kodek: MPEG-1
-
Rozdzielczość: 352 x 288
-
Format: 4:3
-
Liczba klatek na sekundę: 25
-
Strumień danych: 1150 kbit/s
Z założenia
jakość obrazu miała być porównywalna do kasety VHS, jest to
jednak sprawa dyskusyjna, ze względu na występujące artefakty
kodowania i niższą rozdzielczość, zwłaszcza pionową. Z drugiej
strony, w obrazie nie występują szumy charakterystyczne dla taśmy
analogowej, lepsze jest też odwzorowanie konturów powierzchni
barwnych (brak „obcięcia” pasma). Moim zdaniem jakość
uzyskiwana z bardzo dobrej, nowej kasety VHS, odtwarzanej na wysokiej
klasy magnetowidzie, jest lepsza, ze względu na wyższą „ostrość”
obrazu. Jednak z przeciętną kasetą wygrywa już VCD.
Standard Video CD
był w swoim czasie bardzo popularny w Chinach i wykorzystywany
komercyjnie: filmy na płytach CD można było normalne kupić w
sklepie. Były znacznie tańsze niż wchodzące dopiero na rynek DVD
i kompatybilne z większością stacjonarnych odtwarzaczy. Również
w Polsce można było kupić płyty VCD, zwłaszcza jako dodatki do
gazet czy czasopism, gdzie chodziło o maksymalne ograniczenie
kosztów. Sam mam kilka takich w swojej kolekcji. Wadą było to, że
aby zmieścić pełnometrażowy film potrzebne były dwie lub trzy
płyty.
Obecnie płyty VCD
podzieliły los kaset VHS: jakość obrazu, wystarczająca dla
telewizorów kineskopowych, okazała się zbyt niska dla
współczesnych, wielkoekranowych odbiorników. Jeśli jednak chcemy
tanim kosztem, posługując się zabytkowym komputerem PC,
przygotować płytę z naszym filmem dającą się odtworzyć w
stacjonarnym odtwarzaczu (nawet nieobsługującym DivX), zachęcam do
dalszej lektury. No a jakość? Może Was pozytywnie zaskoczyć,
zwłaszcza w tych fragmentach filmu, gdzie nie występuje szybki ruch
i drobne szczegóły („gadające głowy”).
Materiałem
wyjściowym do nagrania na płytę będzie plik video zakodowany
kodekiem MPEG-1, który przygotujemy programem TMPGEnc. Wprawdzie
niemal wszystkie programy do przekodowywania video mogą tworzyć
pliki zgodne ze standardem VCD, jednak uważam, że tylko TMPGEnc
tworzy pliki o jakości obrazu porównywalnej z oferowaną przez
płyty nagrane „fabrycznie”. Ponadto wyjątkowe możliwości
konfiguracji programu, pozwalające wpływać na większość
parametrów kodowania, umożliwiają, kosztem pewnych odstępstw od
standardu, uzyskanie lepszej jakości obrazu lub zmieszczenie
dłuższego filmu na jednej płycie, o czym jednak nieco dalej.
Przyglądając się
jednak uważnie specyfikacji VCD, zauważyliście być może dwie
istotne trudności: po pierwsze – standard nie przewiduje innej
proporcji boków obrazu niż 4:3, podczas gdy nasz film ma proporcje
16:9, po drugie – standard nie przewiduje odrębnej ścieżki z
napisami, a myślę, że większość widzów chciałaby mieć
podgląd polskiego tekstu.
Zajmijmy się
najpierw drugim problemem. Najprościej to zrobić korzystając z
funkcji wyświetlania napisów ffdshow, najpierw jednak musimy
„przekonać” TMPGEnc, aby przy odczytywaniu źródłowego pliku
video korzystał właśnie z tego kodeka.
Po uruchomieniu TMPGEnc zamykamy okno z informacją o ograniczonym czasie działania kodeka MPEG-2 (można zaznaczyć, żeby nie pojawiało się ponownie), następnie zamykamy Project Wizzard i otwieramy „Option” → „Preferences” → „VFAPI plug-in”. W oknie dialogowym odnajdujemy „DirectShow Multimedia File Reader” i klikając prawym klawiszem myszy zwiększamy jego priorytet, tak aby znalazł się na początku listy, jak na ilustracji (pamiętamy, że ffdshow to w istocie filtr DirectShow?).
Pora
na konfigurację samego ffdshow. Z menu „Start” → „Programy”
→ „ffdshow” uruchamiamy „Konfiguracja dekodera video
ffdshow”. Włączamy napisy i zwiększamy rozmiar czcionki do 150%
w pionie i w poziomie (ilustracja). Czcionki muszą być duże, żeby
napisy były swobodnie czytelne z większej odległości (przy
oglądaniu Video CD odległość od ekranu zwykle zwiększamy, aby
mniej nam przeszkadzały artefakty).
Zadbajmy jeszcze,
żeby plik tekstowy z napisami miał taką samą nazwę (rozszerzenie
oczywiście inne) i znajdował się w tym samym katalogu, co nasz
plik video.
Teraz możemy już
wrócić do wizzarda („File” → „Project Wizzard”), wybrać
Video CD – PAL i otworzyć źródłowy plik MOV z filmem.
Pamiętajmy, że musimy mieć zainstalowany Haali Media Splitter,
inaczej nic z tego! Ustawmy „Video type: Progressive” i „Aspect
ratio: 16:9 625 line (PAL)”. Otworzy się okno dialogowe „Filter
setting” w którym zaznaczamy „Source range”. W rzeczywistości
nie chodzi nam wcale o ograniczanie zakresu, tylko o okno podglądu,
które się pojawi po wybraniu tej opcji. Przesuwamy suwak i
sprawdzamy, czy w obrazie filmowym pojawiają się napisy. Jeśli
tak, to klikamy „Cancel”. W kolejnym oknie „Bitrate setting”
możemy ocenić, czy wynikowy plik zmieści się na płycie CD. Nasz
film jest krótki, zostanie więc jeszcze spory zapas. Kliknijmy
jednak przycisk „Expert” i wybierzmy zakładkę „Advanced”.
Interesuje nas
szczególnie zawartość pola „Positioning method”. Standardowo
jest tam „Full screen”. Jeśli tak zostawimy, to przy odtwarzaniu
wykonanej płyty obraz zostanie rozciągnięty w pionie, tak żeby
proporcja boków wynosiła 4:3 (standard VCD). W takim przypadku
właściwie każdy film powinien mieć tytuł „Chudy i chudszy”.
Znam osoby, które w taki sposób oglądają telewizję, zwłaszcza
że tak traktują obraz szerokoekranowy niektóre sieci kablowe. Mnie
to jednak strasznie denerwuje, spróbujemy więc uzyskać obraz o
prawidłowych proporcjach.
Wybierzmy zatem „Positioning method: Center (custom size)” wprowadźmy szerokość obrazu 352 piksele (zgodnie ze standardem)... No tak: ale jaka powinna być wysokość? Zgodnie ze standardem to 288 pikseli, ale wtedy proporcje byłyby 4:3. Łatwo policzyć, że dla 16:9 wysokość obrazu powinna być mniejsza i wynosić 215 pikseli. Ze względów technicznych szerokość i wysokość obrazu powinny jednak być wielokrotnością 16, w przeciwnym razie większość odtwarzaczy nie będzie w stanie poprawnie zdekodować pliku. Mamy zatem do wyboru: 208 pikseli (13x16) lub 224 piksele (14x16). Wybierzmy tę drugą wartość: wprawdzie obraz będzie lekko rozciągnięty w pionie, ale nieznacznie, wykorzystamy zaś nieco lepiej powierzchnię ekranu (w przypadku telewizora lub monitora 4:3), oraz dostępną, jakże niewielką rozdzielczość pionową. Niech więc zaawansowane ustawienia kodowania MPEG wyglądają jak na ilustracji.
Co się stanie
podczas odtwarzania? Odtwarzacz „wie”, że obraz VCD ma proporcje
4:3, jednak rzeczywista wysokość obrazu jest mniejsza niż
standardowa. W takim przypadku obraz zostanie uzupełniony czarnymi
pasami na górze i na dole, do pełnej wysokości. Tak właśnie
powinno być!
No a co, jeśli
odtwarzamy na nowoczesnym odbiorniku z ekranem o proporcjach 16:9?
Wtedy mamy zwykle dostępną funkcję dostosowywania proporcji, która
pozwoli nam „odciąć” czarne pasy i rozciągnąć obraz na cały
ekran. Tak więc nasza płyta VCD będzie kompatybilna z każdym
telewizorem.
Możemy już
zaakceptować zawartość kolejnych okien dialogowych i uruchomić
kodowanie. Na mojej Toshibie trwało to około 4 godziny, ale z
lepszym procesorem będzie zdecydowanie szybciej.
Odczekaliśmy te
kilka godzin i już mamy plik wynikowy. Jeśli ktoś nie chce tracić
czasu, może od razu pobrać gotowy stąd.
Możemy teraz zapisać go na płytę CD. Możemy, ale to nie będzie
Video CD!
Standardowa płyta
VCD ma specjalny nagłówek (inny niż w przypadku płyt audio czy
płyt z danymi) i określoną strukturę plików. Program, którym
nagrywamy takie płyty, musi to „umieć”, co sprowadza się
zwykle do tego, że występuje w nim opcja „Video CD”. Możemy
też użyć wyspecjalizowanego programu, jakim jest VCD
Easy.
Dla
leniwych, albo tych którzy nie mają czasu a chcieliby szybko
sprawdzić jak płyta Video CD odtwarza się na ich sprzęcie,
przygotowałem płyty w postaci plików BIN/CUE
(należy pobrać oba pliki). Obraz może być przeniesiony na płytę
przy pomocy dowolnej aplikacji nagrywającej obsługującej ten
format.
kVCD – „lepsze” VCD
Płyta VCD ma dwie
podstawowe wady: pierwsza to niska jakość obrazu (o czym już dużo
napisałem), druga to ta, że na jednej standardowej płycie można
umieścić do 80 minut materiału filmowego (korelacja z 80 minutami
muzyki na płycie CD Audio nie jest przypadkowa). Każdej z tych wad
(ale nie obydwu naraz) możemy częściowo zaradzić, odchodząc
jednak od standardu.
TMPGenc
umożliwia nie tylko głęboką ingerencję w proces kodowania MPEG
poprzez modyfikowanie
tablicy
kwantyzacji i zmiany
grupowania
ramek obrazu, ale także odczytywanie
konfiguracji z
szablonów. Umożliwiło
to na przygotowanie
szablonów z ustawieniami pozwalającymi na poprawę jakości obrazu,
lub zwiększenie ilości materiału filmowego na jednej płycie nawet
do 120 minut (kosztem dalszego pogorszenia jakości, niestety).
Ceną
za to jest obniżenie kompatybilności: niektóre stacjonarne
odtwarzacze (ale jest ich niewiele) „nie tolerują” kVCD. Nie ma
tu żadnej reguły, w końcu działamy poza standardem. Jedynym
sposobem na sprawdzenie, czy nasz odtwarzacz akceptuje kVCD, jest
przygotowanie płyty i próba jej odtworzenia.
Przykładowe
szablony kVCD umieściłem tutaj.
Archiwum należy rozpakować w podkatalogu Template TMPGenca (np.
C:\Program Files\TMPGEnc\Template). Po tej operacji „Project
Wizzard” udostępni nam dodatkowe formaty (ilustracja), nic tylko
eksperymentować.
Do
celów porównawczych przygotowałem plik
Steal
This Film II kVCD.mpg korzystając z szablonu
KVCD-CQ-352x576-_PAL_-PLUS. Zwiększenie rozdzielczości pionowej w
porównaniu ze standardem zaowocowało wrażeniem lepszej ostrości
obrazu, przy czym wielkość pliku zwiększyła się tylko
nieznacznie.
Uwaga:
Z
niezrozumiałych dla mnie powodów (być
może po to, żeby bardziej „optymistycznie” oszacować rozmiary
generowanych plików) w
części szablonów nie uwzględniono ścieżki dźwiękowej. Nie
jest to wielki problem, można uzupełnić konfigurację
„ręcznie” (pod
warunkiem, że się o tym
pamięta), można też
zmodyfikować szablon (to
jest plik tekstowy).
Dygresja
Jeśli
już teraz
wpadł komuś do głowy pomysł, żeby przegrać zasoby domowej
wideoteki z kaset VHS na płyty VCD (lub
kVCD) – szczerze odradzam.
Szumy taśmy analogowej są traktowane przez kodek jako szybko
zmieniające się, drobne elementy obrazu, które należy zakodować.
Efektem jest bardzo
kiepska
jakość
(mnóstwo artefaktów). Jeśli mimo to ktoś chciałby spróbować,
polecam włączenie filtru odszumiającego w TMPGEnc (Noise
reduction) i ustawienie takich parametrów, przy których szumy
znikną niemal całkowicie (ale drobne elementy obrazu znikną też).
Jeśli
ktoś doczytał aż do tego momentu – moje gratulacje! Może się
jednak okazać, że jeśli tylko mamy w miarę nowoczesny odtwarzacz
stacjonarny (z obsługą DivX i Xvid) i nie mamy ambicji, żeby nasze
płyty były kompatybilne z
każdym
odtwarzaczem,
całe to Video CD możemy spokojnie odłożyć do lamusa. Znacznie
lepszą jakość uzyskamy nagrywając po prostu na płytę nasz plik
AVI
(jako plik). Dobry odtwarzacz sobie z tym poradzi.
Robimy DVD
Tyle
się rozpisałem o VCD, a czy nie dałoby się przypadkiem
samodzielnie zrobić DVD? W końcu jakość obrazu z takiej płyty
jest bez porównania lepsza. Owszem, da się, ale... nie pod Windows
98. Potrzebny jest specjalny program do przygotowywania DVD. Takich
aplikacji jest całkiem sporo, zarówno darmowych, jak i
komercyjnych, wszystkie jednak mają wspólną cechę: wymagają co
najmniej Windows 2000 lub nawet XP. O
takich zaś nie piszę, bo wielu bardzo dobrze zrobiło to przede
mną.
Jeśli
jednak mogę coś z tego miejsca nieśmiało zaproponować, to do
pierwszych eksperymentów polecam DVD
Flick. Program ten wprawdzie nie jest już rozwijany, ale ma
minimalne wymagania systemowe i jest bardzo prosty w obsłudze.
Szczególnie łatwo robi się w nim płyty DVD pozbawione menu
startowego, co osobiście bardzo lubię: wkładam płytę do
odtwarzacza i od razu rozpoczyna się odtwarzanie filmu, żaden wybór
scen i inne takie „wynalazki” nie są mi potrzebne. Polecam
jednak zadbać o to, żeby źródłowe pliki filmowe miały od razu
właściwe proporcje obrazu (jeśli tak nie jest – przekodujmy).
Korekta tego w DVD Flick daje zwykle efekty niezgodne z
oczekiwaniami.
Mobilne video
Trzeba
sobie jasno powiedzieć: współczesne urządzenia mobilne są w
stanie odtworzyć niemal każdy plik video, w
zasadzie nie ma więc o czym pisać. Ten blog dotyczy jednak starych
komputerów, mam więc na myśli takie urządzenia mobilne jak Pocket
PC, odtwarzacze MP-4 czy stare telefony z możliwością odtwarzania
multimediów (które jeszcze nie nazywały się „smartfonami”).
Dla
takich urządzeń potrzebny jest stosunkowo niewielki strumień
danych (żeby słaby procesor się „wyrobił”), mniej istotna
jest natomiast jakość obrazu (niewielkie, o niskiej rozdzielczości
wyświetlacze). Do tych właśnie zastosowań wymyślono format 3GP.
Przykładowy
plik video o wysokiej (jak na 3GP) jakości przygotowałem (pod
Windows XP) za
pomocą programu Pazera Free Video to 3GP Converter. Parametry
zostały ustawione jak na ilustracji. „Gotowiec”
dla leniwych albo zapracowanych leży tutaj.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden, tyci, tyci problem. Na moim
Pocket PC nie udało mi się uzyskać wyświetlania napisów z pliku
tekstowego. Po długiej szarpaninie z konfiguracją odtwarzacza
(TCPMP 0.81) postanowiłem w końcu obejść problem i wkopiować
napisy do materiału filmowego, podobnie jak to zrobiłem w przypadku
Video CD.
Rzecz jednak nie jest taka prosta: nie można użyć funkcji
wyświetlania napisów ffdshow, bo Pazera 3GP Converter (a także np.
Format Factory) ma własny zestaw kodeków i po prostu z niego nie
skorzysta. Zdecydowałem się na kodowanie dwuetapowe: najpierw
przygotowałem plik AVI z wkopiowanymi napisami, a następnie ten
plik przekodowałem do 3GP.
Do przygotowania pliku pośredniego możemy wykorzystać na przykład
program VirtualDub z zainstalowanym filtrem TextSub (będzie dostępny
po zainstalowaniu VobSub). VirtualDub nie obsługuje niestety plików
MOV, dlatego jako źródłowy wykorzystałem plik AVI przygotowany za
pomocą Format Factory. Powoduje to oczywiście obniżenie jakości,
ale po przekodowaniu do 3GP jakość i tak „poleci na łeb”, nie
ma więc się czym przejmować.
Po wczytaniu pliku do VirtualDuba pora na konfigurację. Ścieżka
dźwiękowa nie będzie modyfikowana, dlatego w menu „Audio”
zostawiamy zaznaczenie przy „Direct stream copy”. W menu „Video”
natomiast, gdzie powinna być zaznaczona opcja „Full processing
mode” klikamy „Filters” i tu właśnie zaczyna się zasadnicza
konfiguracja.
Najważniejsza sprawa: obraz z wkopiowanymi napisami nie powinien być w dalszym procesie kodowania przeskalowywany, gdyż czcionki stracą na czytelności. Zatem pierwszym filtrem, który dodamy, będzie „resize” i ustawimy rozmiar obrazu na 352 x 288.
Następnie dodajemy filtr TextSub i wczytujemy plik z napisami. Po zamknięciu okna przesuwamy suwak: w oknie z podglądem materiału wyjściowego powinny pojawić się napisy. Jest tylko jeden problem: TextSub nie obsługuje napisów w formacie TXT, proponuję więc posłużyć się plikiem w formacie SMI stąd.
Właściwie
najlepiej byłoby teraz rozpocząć przekodowywanie („File”
→ „Save as AVI”),
ale
wtedy VirtualDub zapisze nasz film w pliku nieskompresowanym. To daje
najlepszą jakość, ale potrzebujemy dużeeeeeego twardego dysku.
Aby uniknąć wygenerowania gigantycznego pliku otwieramy „Video”
→ „Compression”. Powinien być dostępny „ffdshow video
codec”. Wybieramy go, klikamy „Configure” i ustawiamy parametry
jak na ilustracji.
Duża wartość bitrate sprawi, że utrata jakości będzie
stosunkowo niewielka, przy akceptowalnych rozmiarach pliku (warto
poeksperymentować z tą wartością).
Teraz
już możemy zapisać nasz pośredni plik AVI, a następnie
przekodować go do docelowego formatu 3GP. Ponownie
posłużyłem się programem pana Pazery.
Ostateczny
efekt możecie ocenić po pobraniu tego
pliku, ale gorąco zachęcam do wygenerowania go samodzielnie.
Wycinamy reklamy
Jeśli materiałem wyjściowym do dalszej obróbki jest plik video
zawierający reklamy, warto się ich pozbyć. Nie tylko zabierają
czas i denerwują widza (zwłaszcza oglądanie starych reklam po
kilku latach jest kompletnie bez sensu), ale przede wszystkim bardzo
wydłużają czas przekodowywania, gdyż w zależności od wydajności
procesora długość każdej reklamy mnoży się razy kilka lub
kilkanaście.
Rodzi
się pytanie: wycinać reklamy przed przekodowaniem pliku, czy też
może po? Z uwagi na to, co napisałem powyżej, odpowiedź wydaje
się jednoznaczna: przed.
Jest jednak wyjątek od tej reguły: jeśli sprzęt, na którym
dokonujemy operacji, jest na tyle mało wydajny, że nie jest w
stanie płynnie odtworzyć źródłowego pliku (jak w przypadku
mojego laptopa i pliku MOV w
wysokiej rozdzielczości),
próba jakiejkolwiek obróbki przed kodowaniem nie powiedzie się:
program będzie „mulił” tak przeraźliwie, że nic się nie da
zrobić. Lepiej wtedy przekodować całość
do bardziej „strawnej” postaci (godząc się na
dużo dłuższy czas operacji) i do dalszej obróbki wykorzystać
plik wynikowy.
Do
wykonania zadania wykorzystamy
Avidemux. Po wczytaniu pliku źródłowego ustawiamy parametry
kodowania wynikowego pliku („Copy” jeśli operację wykonujemy po
przekodowaniu). Następnie
ustawiamy kursor na ostatniej klatce kluczowej przed reklamą i
klikamy „A”, po czym ustawiamy kursor na pierwszej klatce
kluczowej za reklamą i
klikamy „B”. Ważne jest, aby nawigować wyłącznie po klatkach
kluczowych (inaczej cięcie nie będzie precyzyjne), do dokładnego
ustawienia pozycji
wykorzystujemy więc
przyciski oznaczone na ilustracji czerwoną obwódką (a nie te ze
strzałkami). No a co dalej? Skoro trzeba coś usunąć, to klawisz
„Delete” na klawiaturze i gotowe! W ten sam sposób traktujemy
wszystkie reklamy, po czym zapisujemy plik (czyli uruchamiamy
przekodowanie).
Jeśli wszystko zostało dobrze zrobione, to podczas oglądania filmu
widz nie ma prawa zauważyć, gdzie były reklamy.
Bardzo
podobnie wykonuje się powyższe operacje w programie VirtualDub.
Moim zdaniem ma on wygodniejszy interfejs: dwa okna podglądu dla
materiału wejściowego i wyjściowego, przyciski przewijania do
następnej sceny (identyfikacja sceny następuje na podstawie
detekcji różnic pomiędzy sąsiednimi klatkami – nie zawsze
działa niezawodnie), wygodniejsza konfiguracja, jednak mniejsza
liczba obsługiwanych formatów plików wejściowych i częstsze
występowanie braku synchronizacji obrazu i dźwięku ogranicza jego
stosowanie.
Jeśli jestes maniakiem win 98 i potrzebujesz kompa z tym systemem, moge ci odsprzedać za rozsądną cenę :-)
OdpowiedzUsuńcier84@interia.pl
Nie prowadzę muzeum, to co mam w zupełności mi wystarczy. Wystaw na Allegro za rozsądną cenę ;-) albo podaruj jakiemuś dzieciakowi, a jeśliby nie wiedział co z tym zrobić, skieruj na mojego bloga. :-)
UsuńKolega maniak win 98 ja się tak do win 7 przyzwyczaiłem że nie chcę mieć innego :)
OdpowiedzUsuńTak naprawdę, to jestem „maniakiem” Windows XP, ale pod kontrolą tego systemu wszystko o czym tutaj piszę staje się oczywiste, więc po co pisać? A poza tym liczę się z ewentualnością, że Microsoft może niebawem uczynić niemożliwą aktywację Windows XP po prostu wyłączając serwery i co wtedy? Windows 98 aktywacji nie wymaga i każdy może, i będzie mógł „do końca świata i jeszcze dalej”, zainstalować go i używać kiedy mu się spodoba.
UsuńNie powiem, swietnie się to czyta, ja ze swojej strony mogę polecić kasy fiskalne wrocław
OdpowiedzUsuńFajny szybki poradnik, jest bardzo użyteczny :)
OdpowiedzUsuń