czwartek, 3 grudnia 2015

Z czym do biura – część 2

Arkusze kalkulacyjne

Czasem się zastanawiam, z czym współczesnemu, typowemu użytkownikowi kojarzy się słowo „komputer”. Narzędzie rozrywki? Komunikacji? Magazyn informacji? A może jakiś rodzaj „sztucznej inteligencji”? Dinozaurowi kojarzy się z tym, do czego został pierwotnie stworzony: to przede wszystkim maszyna licząca. Żeby jednak ta moc obliczeniowa mogła trafić „pod strzechy” potrzebne było narzędzie uwalniające od konieczności zaprogramowania każdego konkretnego problemu w jakimś „dziwnym” języku. Genialnym rozwiązaniem okazała się koncepcja tabeli, w której komórki można wpisywać dane liczbowe, opisy tekstowe i funkcje (matematyczne, statystyczne, finansowe itp.), których wartości wylicza maszyna. W dużym uproszczeniu tak właśnie działa arkusz kalkulacyjny.

Jeśli mówimy o arkuszu kalkulacyjnym, z pewnością większości czytelników przychodzi na myśl Microsoft Excel. Mało kto już dzisiaj pamięta, że wszystko zaczęło się od programu VisiCalc pracującym na komputerze Apple II, zaś na PC przez długi czas (w epoce „przedwindowsowej”) standardy wyznaczał Lotus 1-2-3 pracujący pod kontrolą systemu operacyjnego MS-DOS. Ten ostatni program został przeniesiony do Windows, jednak w tym środowisku nie udało mu się wygrać w konkurencji z Excelem. Można nawet zetknąć się z opiniami, że przeniesienie 1-2-3 do środowiska Windows nie bardzo się udało. Ja bym z tym polemizował, ale proponuję przekonać się samodzielnie.

Zachęcam do zapoznania się z programem Lotus 1-2-3 5.0 PL. To wprawdzie znowu komercja, znowu dla Windows 3.x (ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu), w dodatku na pewno nie jest to oprogramowanie „porzucone” (był rozwijany do 2014 roku przez IBM). Jest to jednak program „do zdobycia”, gdyż został opublikowany na płycie CD załączonej do czasopisma PC World Komputer nr 4/1998. Właściciel tego numeru posiada licencję na użytkowanie arkusza. Proponuję też przejrzeć szafy i biurka w swoim miejscu pracy: a nuż znajdzie się coś ciekawego i firma zdecyduje się odstąpić, nawet nieodpłatnie, bo w końcu na co komu takie stare oprogramowanie?

Omawiana wersja programu bez problemu instaluje się i działa pod kontrolą Windows 98 oraz Windows XP. Z nowszymi nie próbowałem, ale na pewno nie będzie działać w systemach 64-bitowych. Natomiast jeśli chodzi o wymagania sprzętowe, to nadaje się właściwie każdy sprawny komputer PC, na którym da się uruchomić Windows. Z takim systemem naprawdę da się pracować, a możliwości znacznie przekraczają to, co jest potrzebne do obliczenia domowego budżetu czy wydatków na eksploatację samochodu. I nic dziwnego: w końcu Lotus 1-2-3 reprezentował w swoim czasie naprawdę solidny, profesjonalny poziom.

Nie, nie będę tutaj próbował udowadniać, że w dziedzinie arkuszy kalkulacyjnych wszystko wymyślono ponad dwadzieścia lat temu, bo to nieprawda. W przeciwieństwie do procesorów tekstu, tutaj rozwój jest zdecydowanie widoczny. Dlaczego zatem przywołałem program Lotusa? Bo chciałem pokazać, że do obliczeń biurowych nadaje się praktycznie każdy komputer PC i w dodatku będzie działał zaskakująco sprawnie. Oczywiście wszystko zależy od skali zadania: do przeliczania arkuszy zawierających wiele tysięcy komórek i skomplikowane formuły matematyczne potrzebna jest stosowna moc obliczeniowa. Wcale jednak nie jest powiedziane, że współczesny program będzie liczył szybciej: mając do dyspozycji komputery o ogromnej mocy, programiści często rezygnują z optymalizacji, niestety. Chociaż może to działanie celowe: jak się chce mieć nowy program, trzeba kupić mocniejszy komputer, wtedy powstanie jeszcze nowsza wersja programu, która będzie wymagała jeszcze mocniejszego komputera i interes się kręci.

Taka „karuzela” to jednak nie dla dinozaura. Myślę, że w pewnym momencie można się zatrzymać. No dobrze: ale na czym? Jeśli nie kupować nowego sprzętu, to jakiego oprogramowania użyć, żeby nie ograniczać zbytnio swoich możliwości, a zadania typu „biurowego” nie były drogą przez mękę? Co zrobić, jeśli w dodatku nie mamy pieniędzy na komercyjne oprogramowanie, albo jeśli mamy przysłowiowego węża w kieszeni? O tym postaram się napisać, kiedy tylko znajdę czas i ochotę na dalsze blogowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz