„Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone...” No nie: serio? Ktoś jeszcze
dzisiaj pisze takie listy? Sam, mimo że mam swoje lata, chyba należę już
do pokolenia niezbyt często komunikującego się za pomocą papieru. Ale
ludzie piszą e-maile. Wprawdzie młode pokolenie zarzuca i ten rodzaj
przekazywania informacji na rzecz przeróżnych komunikatorów i serwisów
społecznościowych, ja jednak, jako komputerowy dinozaur, zdecydowanie
preferuję e-mail. Mam nadzieję, że wśród użytkowników starych komputerów
znajdzie się wystarczająco wielu zwolenników tradycyjnej poczty
elektronicznej, żeby ten artykuł nie był tylko głosem wołającego na
pustyni.
Skoro tak, to pozwolę sobie na jeszcze jedno stwierdzenie: dinozaury
używają programów pocztowych. Tak, ja wiem, że istnieje coś takiego jak
webmail, że niektóre serwisy pocztowe dopuszczają używanie tylko tego,
że zaletą webmaila jest niezależność od systemu operacyjnego i obsługa
przez przeglądarkę WWW, którą i tak każdy posiada. Tylko że to nie jest
do końca prawda. Wiele serwisów do poprawnego działania wymaga nie
„jakiejś” przeglądarki WWW, tylko „nowoczesnej” przeglądarki WWW,
obsługującej najnowsze technologie. Wiele zorientowanych jest na system
operacyjny Windows i to w wersji co najmniej XP, co może utrudniać
korzystanie z nich użytkownikom innych systemów. Ponadto w przypadku
obsługi poczty elektronicznej przez przeglądarkę, zdecydowana większość
operacji wykonywanych przez komputer i danych transmitowanych przez
łącze internetowe nie służy wcale czytaniu, pisaniu i organizowaniu
e-maili, tylko wyświetlaniu służącego do tego celu interfejsu. „Balast”
ten może nie obciąża aż tak bardzo sprzętu (chociaż jeśli używamy
jakiegoś „zabytku” może dać się we znaki), ale jeśli nie mamy
odpowiednio szybkiego łącza internetowego, sprawa zaczyna być poważna. W
szczególności, gdy używamy sieci komórkowej i skończy nam się pakiet
internetowy (włączy się „lejek”), obsługa poczty w ten sposób okaże się
baaaaardzo uciążliwa.
W przeciwieństwie do tego, jeśli używamy dedykowanego programu
pocztowego, moc komputera i przepustowość połączenia wykorzystywane są
przede wszystkim do wykonywania głównego zadania, jakim jest obsługa
poczty. Mało tego: połączenie z Internetem nie musi wcale być
nieprzerwane. Można sobie pobrać e-maile na swój komputer, następnie
rozłączyć połączenie, obrabiać wszystko „offline” i połączyć się z
siecią ponownie dopiero w celu wysłania przygotowanych już odpowiedzi. W
przypadku gdy posługujemy się pocztą elektroniczną głównie w formie
tekstowej i nie dodajemy dużych załączników w postaci plików
multimedialnych, wymagania są naprawdę minimalne. Nawet najsłabszy
komputer i połączenie z „lejkiem” da radę. Ponadto interfejs programu
pocztowego może być znacznie bardziej rozbudowany i po prostu
wygodniejszy, a funkcje działają szybciej. Dzieje się tak, gdyż
pracujemy w „prawdziwej” aplikacji przystosowanej dla danego systemu
operacyjnego i komputera, a nie „udawanej” w przeglądarce.
Pozostaje jeszcze sprawa wyboru programu pocztowego. W porównaniu do
problemów stwarzanych przez przeglądarki internetowe (co było tematem
dwóch z poprzednich wpisów) sprawa jest dość prosta. Poczta
elektroniczna nie ewoluuje tak szybko, jak serwisy WWW, i nawet
użytkownik starego komputera i systemu operacyjnego Windows 98 (albo
nawet 95) z łatwością znajdzie coś dla siebie. No, chyba że ktoś chce
traktować e-mail jako jeszcze jeden multimedialny „bajer”. Ja jednak nie
jestem zwolennikiem takiego podejścia: list to list, a nie prezentacja
multimedialna czy film.
Nie podejmuję się zrobić jakiegoś wyczerpującego opisu wszystkich (to w
ogóle niemożliwe), czy nawet tylko najważniejszych (a jakie przyjąć
kryterium „ważności”?) programów pocztowych. Zamiast tego spróbuję się
podzielić uwagami na temat aplikacji, z którymi miałem jakiś mniej lub
bardziej bliski kontakt. Zanim jednak to zrobię, najpierw kilka uwag o
protokołach.
SMTP/ESMTP
SMPT (Simple Mail Transfer Protocol) to opracowany w 1982 roku protokół
komunikacyjny opisujący sposób rozsyłania poczty elektronicznej. Jak
sama nazwa wskazuje jest on stosunkowo prosty, między innymi nie zawiera
żadnych mechanizmów weryfikacji nadawcy przesyłki. Posługując się SMTP
każdy może wysyłać e-maile do każdego, korzystając z dowolnego serwera.
Stało się to problemem w momencie, kiedy Internet przestał być elitarną
siecią dostępną przede wszystkim dla ośrodków akademickich, a stał się
medium powszechnym. Kiedy jeszcze dobrali się do tego „marketingowcy”
(mam tu na myśli nie tylko profesjonalnych sprzedawców i specjalistów od
reklamy, ale również wszelkiego rodzaju oszustów) skrzynki pocztowe
użytkowników zaczęły być zalewane olbrzymią ilością poczty reklamowej,
tak zwanego spamu. Ze względu na brak weryfikacji nadawcy spamerzy byli
bezkarni, a walka ze spamem przypominała walkę z wiatrakami.
Głównie z tego powodu w roku 1995 opracowano zestaw rozszerzeń protokołu
SMTP opublikowany jako ESMTP (Extended SMTP), przewidujący między
innymi autoryzację nadawcy. Od tego momentu poprawiony protokół zaczął
powoli rozpowszechniać się w sieci i już około 2000 roku trudno było
znaleźć serwer posługujący się „zwykłym” SMTP. Stało się to problemem
dla użytkowników programów pocztowych nieobsługujących ESMTP, wymuszając
wymianę lub aktualizację oprogramowania. Obecnie wszystkie
zarejestrowane serwery pocztowe korzystają do rozsyłania poczty z ESMTP.
Jakie to ma dla nas znaczenie? Ano takie, że nie możemy używać bardzo
starego programu pocztowego, bo niczego za jego pomocą nie wyślemy. No a
gdyby ktoś miał taki program, na przykład zintegrowany z jakimś
pakietem biurowym (chociażby StarOffice) i koniecznie chciał go używać
(jak już umiem korzystać z pakietu biurowego, to po co mam się jeszcze
uczyć programu pocztowego)? Jest i na to sposób, ale napiszę o tym na
samym końcu.
POP3 czy IMAP
POP3 (Post Office Protocol) to protokół internetowy pozwalający na
odbiór poczty elektronicznej ze zdalnego serwera. Jeśli ktoś używa
programu pocztowego i nie zastanawiał się specjalnie nad jego
konfiguracją, albo skorzystał z opcji konfiguracji automatycznej
(dostępna w niektórych programach), to prawie na pewno wykorzystuje ten
właśnie protokół. Spełnia on idealnie swoje zadania, jeśli do obsługi
poczty używamy tylko jednego komputera. Jeśli korzystamy z wielu
urządzeń, w tym przenośnych, takich jak smartfony czy tablety, zaczynają
się problemy, gdyż poczta po pobraniu na komputer lokalny jest zwykle
kasowana na serwerze i staje się niedostępna dla innego urządzenia.
Można wprawdzie tak skonfigurować programy pocztowe, aby nie kasowały
listów na serwerze, ale wtedy prędzej czy później zrobi się bałagan:
albo będziemy wielokrotnie pobierać tę samą pocztę, albo niechcący coś
istotnego sobie skasujemy. Pracując z protokołem POP3 nie musimy przez
cały czas utrzymywać aktywnego połączenia z Internetem. Jest ono
wymagane tylko na czas pobierania wiadomości. Cała dalsza obróbka
wiadomości: czytanie, organizowanie w foldery, redagowanie odpowiedzi,
kasowanie itp. odbywa się lokalnie. Ponowne nawiązanie połączenia jest
niezbędne dopiero wtedy, kiedy chcemy wysłać przygotowane odpowiedzi
(protokołem ESMTP).
Następcą POP3 jest IMAP (Internet Message Access Protocol). W
przeciwieństwie do POP3 został on zaprojektowany do zarządzania pocztą
znajdującą się na zdalnym serwerze. Przechowywanie i organizowanie
poczty na serwerze, a nie na komputerze lokalnym, sprawia, że jest ona
dostępna dla wielu urządzeń (nawet jednocześnie, gdyż IMAP umożliwia
wielokrotne logowanie do tego samego konta). Ma to wszystkie zalety
webmaila, jednak dzięki używaniu dedykowanej aplikacji obsługa poczty
działa zdecydowanie sprawniej (nie musimy „ciągnąć” z Internetu
elementów interfejsu). Jedno drugiego zresztą się nie wyklucza: możemy
mieć na jednym urządzeniu skonfigurowaną aplikację pocztową korzystającą
z IMAP, a na innym zarządzać tą samą pocztą przez przeglądarkę. Podczas
korzystania z IMAP zwykle wymagane jest utrzymywanie aktywnego
połączenia internetowego przez cały czas pracy, chyba że użytkownik
zrobi sobie lokalną kopię zawartości serwera lub tylko wybranych
wiadomości i nawiązuje połączenie jedynie na czas synchronizacji.
Możliwość taka jest zaimplementowana w samym protokole i udostępniana
przez wiele aplikacji pocztowych.
Niestety nie wszystkie programy pocztowe (zwłaszcza te starsze)
obsługują IMAP, a z tych które obsługują, nie wszystkie robią to
poprawnie. Pora jednak przejść do konkretów.
Outlook Express
Outlook Express jest standardowym klientem pocztowym dołączanym do
systemu operacyjnego Windows, począwszy od wersji 98 aż do XP. Ze
względu na liczne luki bezpieczeństwa czyniące ten program podatnym na
wszelkiego rodzaju ataki, oraz politykę „zabezpieczania” programu
stosowaną przez Microsoft, a polegającą na utrudnianiu użytkownikowi
dostępu do funkcji uznanych za niebezpieczne, a także ze względu na
„przywiązanie” wczesnych wersji do kodowania polskich znaków w
opracowanym przez Microsoft systemie „Windows-1250” (zamiast zgodności z
normą ISO 8859-2 czy z Unicode) i pewne niedogodności w obsłudze –
nigdy nie chciałem go używać. Ograniczę się zatem do stwierdzenia, że
taki program istnieje, jest popularny, w Internecie jest wiele
materiałów dotyczących używania tego programu i rozwiązywania związanych
z nim problemów. Szczegółów proszę jednak szukać u kogoś innego.
Pegasus Mail
Historycznie pierwszym klientem pocztowym, którego zacząłem używać w
systemie Windows była wczesna wersja Eudory (1.2, czy coś takiego).
Przedtem był tekstowy Pine na konsoli Linux, czy jakieś funkcje pocztowe
w różnego typu BBSach (Bulletin Board System). Kiedy jednak zaczęła się
epoka Windows 98, na moich komputerach królował już zdecydowanie
Pegasus Mail.
O wyborze tego programu zadecydowało kilka czynników: przede wszystkim
jest darmowy i to bez zastrzeżenia tylko do użytku prywatnego, oprócz
protokołów SMTP/POP3 obsługuje pocztę elektroniczną w sieciach Novell
NetWare (a taką siecią zajmowałem się w pracy), w porównaniu z klientami
pocztowymi Microsoftu jest wręcz „pancerny”: nie uruchamia
automatycznie żadnych załączników, a dzięki własnemu „silnikowi” HTML
nieobsługującemu skryptów, wykazuje odporność na przemycanie szkodliwych
dodatków również tą drogą. Dla mnie duże znaczenie ma także fakt, że
autor programu nie traktuje użytkownika jak idiotę: jak się już kliknęło
opcję otwarcia jakiegoś załącznika, to nie trzeba obchodzić jakichś
dodatkowych blokad czy czytać serii głupawych ostrzeżeń (których już za
trzecim razem i tak nikt nie czyta, tylko klika „OK”).
Najnowsza wersja Pegasus Mail to 4.72 (dostępna tutaj)
powstała w marcu 2014 roku. Przeznaczona jest dla Windows
2000/XP/Vista/7/8, ale teoretycznie powinna działać również pod Windows
98 z rozszerzeniem KernelEx. Napisałem „teoretycznie”, gdyż próby
przeprowadzone przeze mnie nie dały pozytywnych rezultatów: program
wprawdzie uruchamiał się, ale działał niestabilnie.
Podobnie ma się rzecz z wersją 4.51, „oficjalnie” wspieraną na
platformie Windows 98: program wprawdzie działa, ale przy zamknięciu
generuje „Runtime error 216”. Z tego błędu trudno się wyplątać: proces
nie zostaje zatrzymany i po zamknięciu okna z komunikatem natychmiast
otwiera się następne. Jedyne wyjście to restart systemu.
Wypróbowaną przeze mnie stabilną wersją Pegasus Maila na platformie
Windows 98 jest 4.41. Została ona już usunięta z oficjalnego
repozytorium, dlatego umieściłem ją tutaj. Gdyby jednak u kogoś dalej występowały problemy ze stabilnością, proponuję sprawdzenie wersji 4.31.
Tak na marginesie, te problemy ze stabilnością (a występowały również w
przeszłości) to jakaś dziwna sprawa. Pegasus Mail ma wśród użytkowników
opinię bardzo stabilnego. Może powodem jest polska wersja systemu
Windows?
Dla mnie Pegasus Mail to już właściwie historia. Powodem zmiany klienta
pocztowego było bardzo długie zwlekanie autora z zaimplementowaniem
protokołu IMAP. W pewnym momencie nie mogłem już dłużej czekać i
„przesiadłem się” (aczkolwiek nie bez trudu – lata przyzwyczajeń) na
Thunderbirda, a skoro już to zrobiłem, nie widzę powodów do powrotu.
Nadal jednak polecam Pegesus Mail dla bardzo słabych systemów: działa
sprawnie nawet na takich maszynach, na których Thunderbird nie bardzo
chce się uruchamiać.
Thunderbird 2.0.0.23
To bardzo rozbudowany i funkcjonalny klient e-mail, a ponadto czytnik
grup dyskusyjnych i kanałów informacyjnych (RSS). Obsługuje zarówno POP3
jak i IMAP (i to dobrze), umożliwia zaawansowane zarządzanie
wiadomościami łącznie z automatycznym przenoszeniem do stosownych
folderów (tylko najpierw trzeba stworzyć reguły), filtrowanie spamu itp.
Wygodny edytor pozwala tworzyć zarówno „zwykłe” wiadomości tekstowe,
jak i eleganckie dokumenty z wykorzystaniem HTML. Nie ma problemu z
jednoczesną obsługą wielu kont pocztowych, kanałów RSS czy serwerów grup
dyskusyjnych. Wprawdzie ostatnią wersją programu ze wsparciem dla
Windows 98 jest 2.0.0.24, ale ja bardzo długo pozostawałem wierny edycji o „oczko” starszej.
Zaraz, zaraz – powiecie: najnowsza wersja Thunderbirda to 31.5.0, a on
tu z jakimiś 2.x wyjeżdża. Toć to musi być jakaś okropna staroć, nie
nadająca się do normalnego użytku. Nic bardziej błędnego. Wysoki numer
najnowszej wersji Thunderbirda wynika z zaangażowania się Mozilli w
swoisty „wyścig” polegający na tym, że nawet niewielkie zmiany w
programie są powodem do zmiany numeru wersji. Oczywiście, najnowszy
Thunderbird zawiera wiele funkcji i usprawnień, których nie było w
wersjach wydanych kilka lat temu, ale nie dotyczą one, lub dotyczą w
niewielkim stopniu samej obsługi poczty czy grup dyskusyjnych. Wynika to
także i stąd, że te usługi nie rozwijają się w sposób tak dynamiczny
jak choćby serwisy WWW. E-mail to e-mail, taki sam dzisiaj, jak pięć czy
dziesięć lat temu.
Tak więc Thunderbird w wersji 2.x jest, nawet teraz, pełnowartościowym
programem do obsługi poczty elektronicznej. No, może z obsługą poczty
HTML mogą występować jakieś trudności, ze względu na to, że do jej
wizualizacji wykorzystywany jest stary „silnik” Gecko, ten sam co w
przeglądarce Firefox 2.x. Jednak z drugiej strony, kto w e-mailach używa
takich zaawansowanych „bajerów”, jak na stronach WWW? Toż to by się
czytać nie dawało, zaś do formatowania tekstu czy dołączania obrazków
podstawowy HTML jest wystarczający.
Zasadniczą wadą Thunderbirda jest, według mnie, jego stosunkowo duża
„zasobożerność” i powolność działania, wynikająca wprost z faktu, że
wywodzi się z projektu przeglądarki internetowej i zawiera dużą część
jej kodu (wspomniany „silnik”). Wymaga zatem stosunkowo (jak na Windows
98) mocnej maszyny, ale jakieś Pentium II lub III z taktowaniem 300 MHz
lub wyższym i minimum 128 MB pamięci RAM daje radę.
Thunderbird 10.0.x ESR, 3.1.x (KernelEx)
Po zainstalowaniu KernelEx można uruchomić nowszego Thunderbirda.
Działają wersje 3.1.x aż do 3.1.20 i 10.0.x ESR aż do 10.0.12. Ja
wypróbowałem 3.1.7, 10.0.5 ESR i 10.0.7 ESR. Tryb kompatybilności należy ustawić na Windows 2000 SP4.
Bezpośrednim bodźcem do „przesiadki” z wersji 2.x było poszukiwanie
bardziej zaawansowanych metod filtrowania poczty, niż tylko według
tematu, nadawcy lub adresata. Nowsze wersje programu pozwalają na
używanie w filtrach dowolnych pól nagłówka wiadomości.
Z wersjami 10.0.x jest jednak trochę kłopotów. Przede wszystkim im
wyższa wersja programu, tym wyższe wymagania, albo jeśli nie zmieniamy
sprzętu – wolniejsza praca. To dlatego na moim notebooku wersja 10.0.5
sprawowała się lepiej niż 10.0.7, a do testowania kolejnych nie miałem
już motywacji. Ponadto, jeśli uruchamiamy program pod Windows 98 (z
KernelEx), to startuje on w trybie „offline” i trzeba za każdym razem
przestawiać na połączenie z siecią. To jest po prostu niewygodne.
Istnieje obejście tego problemu, ale... zapomniałem i nie chce mi się
szukać. Jest to opisane w Internecie, gdyż analogiczne zjawisko miało w
swoim czasie miejsce pod kontrolą niektórych dystrybucji Linuksa.
Rozwiązanie tam opisane pasuje również i do tego przypadku.
Ja jednak postanowiłem pod Windows 98 zainstalować Thunderbirda 3.1.7.
Działa bez problemów, funkcjonalnie niewiele się różni od wersji 10.0.7,
a nawet od obecnie przeze mnie używanej pod Windows XP – 17.0.11 ESR.
To z powodu wspominanego wcześniej „wyścigu” numerów wersji. No dobrze: a
jak się ma ta funkcjonalność do najnowszych edycji? W końcu mamy już
Thunderbirda 31.5.0! Odpowiem krótko: najnowsze wersje w ogóle mi „nie
pasują” ze względu na wprowadzone zmiany w wyglądzie i funkcjonowaniu
interfejsu. Ne zainstaluję nowego Thunderbirda, jeśli nie będę musiał.
Naturalnie, trzeba się też pogodzić z pewnymi ograniczeniami. Do
Thunderbirda 3.1.x trudno już dzisiaj znaleźć dodatki (plugins)
rozszerzające funkcjonalność, zaś te od nowszych wydań nie pasują.
Jednak na stosunkowo słabym sprzęcie, na jakim zwykle działa Windows 98 i
tak nie powinniśmy instalować żadnych dodatków, albo kompletnie
„zamulimy” program.
Hellcore Mailer
Powolność i „zasobożerność” Thunderbirda sprawiła, że zacząłem
poszukiwać programu pocztowego nadającego się na słabsze systemy, ale z
wbudowaną obsługą grup dyskusyjnych, czego nie ma Pegasus Mail. A gdybym
już znalazł, to co by szkodziło używać go również na mocniejszych
maszynach? Nie lubię mieć na każdym komputerze czego innego. Wysłałem
zapytanie na grupę pl.comp.mail i wtedy jeden z uczestników wskazał mi
Hellcore Mailer.
Według opisu autora
„Hellcore Mailer to polski program pocztowy i czytnik grup dyskusyjnych
zaprojektowany z myślą o prostocie obsługi, najwyższej wydajności i
rozbudowanej, ale nie przytłaczającej funkcjonalności”. Trzeba przyznać,
że jeśli chodzi o wydajność i niewielkie zapotrzebowanie na zasoby
systemowe, program nie ma sobie równych w tym zestawieniu. Również
zakres dostępnych funkcji zdradza „zapatrzenie się” autora na najlepsze
wzorce.
Jeśli jednak chodzi o prostotę obsługi, to bym dyskutował. Może dla
autora wszystko jest proste i intuicyjne, ale dla mnie, przyzwyczajonego
do innych aplikacji, program wymagał nieustannej uwagi podczas obsługi.
Niezwykle łatwo jest w nim na przykład przypadkowo skasować folder z
pocztą zamiast pojedynczego e-maila (bo trudno na pierwszy rzut oka
stwierdzić, gdzie jest „fokus”, czyli która część okna interfejsu jest
właśnie aktywna), występowały różne dziwne anomalie, a po konsultacji z
autorem okazywało się, że trzeba ustawić jakieś parametry, których
istnienia „za Chiny” bym się nie domyślił, konieczność ustawiania
dodatkowych parametrów i ryzyko utraty przechowywanych e-maili przy
aktualizacji programu i tak dalej. Jeśli komputer ma być narzędziem
pracy (a ja go tak traktuję), to oprogramowanie musi mi umożliwiać
skoncentrowanie uwagi na pracy, a nie na narzędziu.
To wszystko oraz błędy wersji beta (to nie taka stabilność, jak np. w
wersjach beta Thunderbirda, Firefoksa, K-meleona czy wielu innych
programów open source), a także brak obsługi protokołu IMAP (pojawił się
w prawdzie w ostatnich „dziennych” kompilacjach, ale jego użycie grozi
utratą poczty i narobieniem zamieszania w folderach na serwerze)
sprawiło, że programu tego nigdy nie zdołałem polubić. To jednak moja
subiektywna opinia, zapraszam chętnych do wyrobienia sobie własnego
zdania.
Ostatnia „dzienna” kompilacja Hellcore Mailera ma datę 30.12.2012 r.,
wygląda więc na to, że rozwój projektu się zatrzymał i „porządnej”
implementacji protokołu IMAP się nie doczekamy. Szkoda.
Opera
Opera nieprzypadkowo znalazła się w tym zestawieniu. To nie tylko
przeglądarka WWW, ale również funkcjonalny program pocztowy, czytnik
grup dyskusyjnych i kanałów informacyjnych. Skoro można na starym
sprzęcie uruchomić Operę (patrz „Czym przeglądać Internet?”) i oglądać
strony internetowe, to można również za jej pomocą obsługiwać pocztę.
Osobiście nigdy nie byłem zwolennikiem „kombajnów” internetowych typu
„wszystko w jednym”, zawsze wolałem mieć oddzielnie przeglądarkę i
oddzielnie program pocztowy. To podejście bardzo dobrze się sprawdzało,
gdy klientem pocztowym był „lekki” Pegasus Mail, bo jeśli chciałem tylko
sprawdzić pocztę, nie musiałem uruchamiać „ciężkiej” przeglądarki.
Obecnie jednak przeglądarkę mam otwartą prawie non stop, a klientem
pocztowym jest zwykle Thunderbird, któremu do „lekkości” daleko. Może
więc powinienem zweryfikować swoje stanowisko, ale dla dinozaura
przyzwyczajenie jest drugą naturą.
W każdym razie o Operze jako programie pocztowym więcej nie napiszę. Nie mam doświadczenia.
The Bat, Eudora, Outlook i cała reszta
Nie sposób opisać wszystkich programów pocztowych. Użytkownicy
zainteresowani „profesjonalną” obsługą e-maili zapewne zwrócą uwagę na
The Bat. To wprawdzie program komercyjny, ale starsze wersje, w tym
działające z Windows 98, bywały dostępne z czasopismami komputerowymi.
Jeśli komuś nie przeszkadza wyświetlanie reklam (mnie przeszkadza), być
może zechce wypróbować Eudorę. Wprawdzie rozwój programu został
wstrzymany w 2006 roku i nie można już kupić licencji komercyjnych, ale
nadal można go pobierać i używać jako freeware. Właściciele licencji
Microsoft Office zapewne mają zainstalowanego Outlooka. Starsze wersje
tego programu były również rozprowadzane z urządzeniami Pocket PC. Nigdy
nie używałem tego programu do obsługi poczty i go nie polecam, ale to
jest moje zdanie. Faktem jest, że dla bardzo wielu internautów jest to
podstawowy klient poczty elektronicznej. I tak dalej, i tak dalej...
SMTPAuth
„Mam fajny program pocztowy, używałem go przez wiele lat, ale teraz nie
mogę wysłać żadnej wiadomości. Czy muszę z niego zrezygnować?”
Niekoniecznie. Problem wynika stąd, że stary program pocztowy nie
obsługuje autoryzacji SMTP, a teraz właściwie wszystkie serwery tego
wymagają. Nawet gdybyśmy znaleźli (albo sami uruchomili) serwer pocztowy
posługujący się starą wersją protokołu SMTP, to i tak na 100% znajdzie
się on na wszystkich możliwych listach antyspamowych i każdy sensownie
skonfigurowany serwer czy klient pocztowy u odbiorcy naszą pocztę
odrzuci.
Możemy jednak skorzystać z usług pośrednika (proxy), jakim jest na
przykład SMTPAuth. Program pozostaje na stałe uruchomiony w systemie i
przechwytuje operacje wysyłania e-maili z programu pocztowego, a
następnie sam je przesyła do serwera korzystając z protokołu ESMTP. To
naprawdę działa (przetestowałem), ale na co dzień nie mam powodu, żeby
korzystać z tego rodzaju oprogramowania. Jeśli ktoś byłby zainteresowany
tym tematem, proszę o informację w komentarzu. Wtedy (być może)
postaram się napisać więcej.
Co z tego wynika?
Moim zdaniem z tych wszystkich rozważań wynika jedno: nawet dość wiekowy
sprzęt, pod warunkiem właściwego doboru oprogramowania, nadaje się do
obsługi poczty elektronicznej niemal równie dobrze, jak najnowsze
wielordzeniowe „potwory”. Chyba, że ktoś naprawdę nie może poczekać
kilka sekund dłużej na uruchomienie programu, czy na ściągnięcie poczty.
Informatyka jest jednak zabawą dla cierpliwych, o czym właściciele
„potworów” też się przekonają „na własnej skórze”, raczej prędzej, niż
później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz