wtorek, 25 sierpnia 2015

Ludzie listy piszą

„Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone...” No nie: serio? Ktoś jeszcze dzisiaj pisze takie listy? Sam, mimo że mam swoje lata, chyba należę już do pokolenia niezbyt często komunikującego się za pomocą papieru. Ale ludzie piszą e-maile. Wprawdzie młode pokolenie zarzuca i ten rodzaj przekazywania informacji na rzecz przeróżnych komunikatorów i serwisów społecznościowych, ja jednak, jako komputerowy dinozaur, zdecydowanie preferuję e-mail. Mam nadzieję, że wśród użytkowników starych komputerów znajdzie się wystarczająco wielu zwolenników tradycyjnej poczty elektronicznej, żeby ten artykuł nie był tylko głosem wołającego na pustyni.

Skoro tak, to pozwolę sobie na jeszcze jedno stwierdzenie: dinozaury używają programów pocztowych. Tak, ja wiem, że istnieje coś takiego jak webmail, że niektóre serwisy pocztowe dopuszczają używanie tylko tego, że zaletą webmaila jest niezależność od systemu operacyjnego i obsługa przez przeglądarkę WWW, którą i tak każdy posiada. Tylko że to nie jest do końca prawda. Wiele serwisów do poprawnego działania wymaga nie „jakiejś” przeglądarki WWW, tylko „nowoczesnej” przeglądarki WWW, obsługującej najnowsze technologie. Wiele zorientowanych jest na system operacyjny Windows i to w wersji co najmniej XP, co może utrudniać korzystanie z nich użytkownikom innych systemów. Ponadto w przypadku obsługi poczty elektronicznej przez przeglądarkę, zdecydowana większość operacji wykonywanych przez komputer i danych transmitowanych przez łącze internetowe nie służy wcale czytaniu, pisaniu i organizowaniu e-maili, tylko wyświetlaniu służącego do tego celu interfejsu. „Balast” ten może nie obciąża aż tak bardzo sprzętu (chociaż jeśli używamy jakiegoś „zabytku” może dać się we znaki), ale jeśli nie mamy odpowiednio szybkiego łącza internetowego, sprawa zaczyna być poważna. W szczególności, gdy używamy sieci komórkowej i skończy nam się pakiet internetowy (włączy się „lejek”), obsługa poczty w ten sposób okaże się baaaaardzo uciążliwa.

W przeciwieństwie do tego, jeśli używamy dedykowanego programu pocztowego, moc komputera i przepustowość połączenia wykorzystywane są przede wszystkim do wykonywania głównego zadania, jakim jest obsługa poczty. Mało tego: połączenie z Internetem nie musi wcale być nieprzerwane. Można sobie pobrać e-maile na swój komputer, następnie rozłączyć połączenie, obrabiać wszystko „offline” i połączyć się z siecią ponownie dopiero w celu wysłania przygotowanych już odpowiedzi. W przypadku gdy posługujemy się pocztą elektroniczną głównie w formie tekstowej i nie dodajemy dużych załączników w postaci plików multimedialnych, wymagania są naprawdę minimalne. Nawet najsłabszy komputer i połączenie z „lejkiem” da radę. Ponadto interfejs programu pocztowego może być znacznie bardziej rozbudowany i po prostu wygodniejszy, a funkcje działają szybciej. Dzieje się tak, gdyż pracujemy w „prawdziwej” aplikacji przystosowanej dla danego systemu operacyjnego i komputera, a nie „udawanej” w przeglądarce.

Pozostaje jeszcze sprawa wyboru programu pocztowego. W porównaniu do problemów stwarzanych przez przeglądarki internetowe (co było tematem dwóch z poprzednich wpisów) sprawa jest dość prosta. Poczta elektroniczna nie ewoluuje tak szybko, jak serwisy WWW, i nawet użytkownik starego komputera i systemu operacyjnego Windows 98 (albo nawet 95) z łatwością znajdzie coś dla siebie. No, chyba że ktoś chce traktować e-mail jako jeszcze jeden multimedialny „bajer”. Ja jednak nie jestem zwolennikiem takiego podejścia: list to list, a nie prezentacja multimedialna czy film.

Nie podejmuję się zrobić jakiegoś wyczerpującego opisu wszystkich (to w ogóle niemożliwe), czy nawet tylko najważniejszych (a jakie przyjąć kryterium „ważności”?) programów pocztowych. Zamiast tego spróbuję się podzielić uwagami na temat aplikacji, z którymi miałem jakiś mniej lub bardziej bliski kontakt. Zanim jednak to zrobię, najpierw kilka uwag o protokołach.

SMTP/ESMTP

SMPT (Simple Mail Transfer Protocol) to opracowany w 1982 roku protokół komunikacyjny opisujący sposób rozsyłania poczty elektronicznej. Jak sama nazwa wskazuje jest on stosunkowo prosty, między innymi nie zawiera żadnych mechanizmów weryfikacji nadawcy przesyłki. Posługując się SMTP każdy może wysyłać e-maile do każdego, korzystając z dowolnego serwera.

Stało się to problemem w momencie, kiedy Internet przestał być elitarną siecią dostępną przede wszystkim dla ośrodków akademickich, a stał się medium powszechnym. Kiedy jeszcze dobrali się do tego „marketingowcy” (mam tu na myśli nie tylko profesjonalnych sprzedawców i specjalistów od reklamy, ale również wszelkiego rodzaju oszustów) skrzynki pocztowe użytkowników zaczęły być zalewane olbrzymią ilością poczty reklamowej, tak zwanego spamu. Ze względu na brak weryfikacji nadawcy spamerzy byli bezkarni, a walka ze spamem przypominała walkę z wiatrakami.

Głównie z tego powodu w roku 1995 opracowano zestaw rozszerzeń protokołu SMTP opublikowany jako ESMTP (Extended SMTP), przewidujący między innymi autoryzację nadawcy. Od tego momentu poprawiony protokół zaczął powoli rozpowszechniać się w sieci i już około 2000 roku trudno było znaleźć serwer posługujący się „zwykłym” SMTP. Stało się to problemem dla użytkowników programów pocztowych nieobsługujących ESMTP, wymuszając wymianę lub aktualizację oprogramowania. Obecnie wszystkie zarejestrowane serwery pocztowe korzystają do rozsyłania poczty z ESMTP.

Jakie to ma dla nas znaczenie? Ano takie, że nie możemy używać bardzo starego programu pocztowego, bo niczego za jego pomocą nie wyślemy. No a gdyby ktoś miał taki program, na przykład zintegrowany z jakimś pakietem biurowym (chociażby StarOffice) i koniecznie chciał go używać (jak już umiem korzystać z pakietu biurowego, to po co mam się jeszcze uczyć programu pocztowego)? Jest i na to sposób, ale napiszę o tym na samym końcu.

POP3 czy IMAP

POP3 (Post Office Protocol) to protokół internetowy pozwalający na odbiór poczty elektronicznej ze zdalnego serwera. Jeśli ktoś używa programu pocztowego i nie zastanawiał się specjalnie nad jego konfiguracją, albo skorzystał z opcji konfiguracji automatycznej (dostępna w niektórych programach), to prawie na pewno wykorzystuje ten właśnie protokół. Spełnia on idealnie swoje zadania, jeśli do obsługi poczty używamy tylko jednego komputera. Jeśli korzystamy z wielu urządzeń, w tym przenośnych, takich jak smartfony czy tablety, zaczynają się problemy, gdyż poczta po pobraniu na komputer lokalny jest zwykle kasowana na serwerze i staje się niedostępna dla innego urządzenia. Można wprawdzie tak skonfigurować programy pocztowe, aby nie kasowały listów na serwerze, ale wtedy prędzej czy później zrobi się bałagan: albo będziemy wielokrotnie pobierać tę samą pocztę, albo niechcący coś istotnego sobie skasujemy. Pracując z protokołem POP3 nie musimy przez cały czas utrzymywać aktywnego połączenia z Internetem. Jest ono wymagane tylko na czas pobierania wiadomości. Cała dalsza obróbka wiadomości: czytanie, organizowanie w foldery, redagowanie odpowiedzi, kasowanie itp. odbywa się lokalnie. Ponowne nawiązanie połączenia jest niezbędne dopiero wtedy, kiedy chcemy wysłać przygotowane odpowiedzi (protokołem ESMTP).

Następcą POP3 jest IMAP (Internet Message Access Protocol). W przeciwieństwie do POP3 został on zaprojektowany do zarządzania pocztą znajdującą się na zdalnym serwerze. Przechowywanie i organizowanie poczty na serwerze, a nie na komputerze lokalnym, sprawia, że jest ona dostępna dla wielu urządzeń (nawet jednocześnie, gdyż IMAP umożliwia wielokrotne logowanie do tego samego konta). Ma to wszystkie zalety webmaila, jednak dzięki używaniu dedykowanej aplikacji obsługa poczty działa zdecydowanie sprawniej (nie musimy „ciągnąć” z Internetu elementów interfejsu). Jedno drugiego zresztą się nie wyklucza: możemy mieć na jednym urządzeniu skonfigurowaną aplikację pocztową korzystającą z IMAP, a na innym zarządzać tą samą pocztą przez przeglądarkę. Podczas korzystania z IMAP zwykle wymagane jest utrzymywanie aktywnego połączenia internetowego przez cały czas pracy, chyba że użytkownik zrobi sobie lokalną kopię zawartości serwera lub tylko wybranych wiadomości i nawiązuje połączenie jedynie na czas synchronizacji. Możliwość taka jest zaimplementowana w samym protokole i udostępniana przez wiele aplikacji pocztowych.

Niestety nie wszystkie programy pocztowe (zwłaszcza te starsze) obsługują IMAP, a z tych które obsługują, nie wszystkie robią to poprawnie. Pora jednak przejść do konkretów.

Outlook Express

Outlook Express jest standardowym klientem pocztowym dołączanym do systemu operacyjnego Windows, począwszy od wersji 98 aż do XP. Ze względu na liczne luki bezpieczeństwa czyniące ten program podatnym na wszelkiego rodzaju ataki, oraz politykę „zabezpieczania” programu stosowaną przez Microsoft, a polegającą na utrudnianiu użytkownikowi dostępu do funkcji uznanych za niebezpieczne, a także ze względu na „przywiązanie” wczesnych wersji do kodowania polskich znaków w opracowanym przez Microsoft systemie „Windows-1250” (zamiast zgodności z normą ISO 8859-2 czy z Unicode) i pewne niedogodności w obsłudze – nigdy nie chciałem go używać. Ograniczę się zatem do stwierdzenia, że taki program istnieje, jest popularny, w Internecie jest wiele materiałów dotyczących używania tego programu i rozwiązywania związanych z nim problemów. Szczegółów proszę jednak szukać u kogoś innego.

Pegasus Mail

Historycznie pierwszym klientem pocztowym, którego zacząłem używać w systemie Windows była wczesna wersja Eudory (1.2, czy coś takiego). Przedtem był tekstowy Pine na konsoli Linux, czy jakieś funkcje pocztowe w różnego typu BBSach (Bulletin Board System). Kiedy jednak zaczęła się epoka Windows 98, na moich komputerach królował już zdecydowanie Pegasus Mail.

O wyborze tego programu zadecydowało kilka czynników: przede wszystkim jest darmowy i to bez zastrzeżenia tylko do użytku prywatnego, oprócz protokołów SMTP/POP3 obsługuje pocztę elektroniczną w sieciach Novell NetWare (a taką siecią zajmowałem się w pracy), w porównaniu z klientami pocztowymi Microsoftu jest wręcz „pancerny”: nie uruchamia automatycznie żadnych załączników, a dzięki własnemu „silnikowi” HTML nieobsługującemu skryptów, wykazuje odporność na przemycanie szkodliwych dodatków również tą drogą. Dla mnie duże znaczenie ma także fakt, że autor programu nie traktuje użytkownika jak idiotę: jak się już kliknęło opcję otwarcia jakiegoś załącznika, to nie trzeba obchodzić jakichś dodatkowych blokad czy czytać serii głupawych ostrzeżeń (których już za trzecim razem i tak nikt nie czyta, tylko klika „OK”).

Najnowsza wersja Pegasus Mail to 4.72 (dostępna tutaj) powstała w marcu 2014 roku. Przeznaczona jest dla Windows 2000/XP/Vista/7/8, ale teoretycznie powinna działać również pod Windows 98 z rozszerzeniem KernelEx. Napisałem „teoretycznie”, gdyż próby przeprowadzone przeze mnie nie dały pozytywnych rezultatów: program wprawdzie uruchamiał się, ale działał niestabilnie.

Podobnie ma się rzecz z wersją 4.51, „oficjalnie” wspieraną na platformie Windows 98: program wprawdzie działa, ale przy zamknięciu generuje „Runtime error 216”. Z tego błędu trudno się wyplątać: proces nie zostaje zatrzymany i po zamknięciu okna z komunikatem natychmiast otwiera się następne. Jedyne wyjście to restart systemu.

Wypróbowaną przeze mnie stabilną wersją Pegasus Maila na platformie Windows 98 jest 4.41. Została ona już usunięta z oficjalnego repozytorium, dlatego umieściłem ją tutaj. Gdyby jednak u kogoś dalej występowały problemy ze stabilnością, proponuję sprawdzenie wersji 4.31.

Tak na marginesie, te problemy ze stabilnością (a występowały również w przeszłości) to jakaś dziwna sprawa. Pegasus Mail ma wśród użytkowników opinię bardzo stabilnego. Może powodem jest polska wersja systemu Windows?

Dla mnie Pegasus Mail to już właściwie historia. Powodem zmiany klienta pocztowego było bardzo długie zwlekanie autora z zaimplementowaniem protokołu IMAP. W pewnym momencie nie mogłem już dłużej czekać i „przesiadłem się” (aczkolwiek nie bez trudu – lata przyzwyczajeń) na Thunderbirda, a skoro już to zrobiłem, nie widzę powodów do powrotu.

Nadal jednak polecam Pegesus Mail dla bardzo słabych systemów: działa sprawnie nawet na takich maszynach, na których Thunderbird nie bardzo chce się uruchamiać.

Thunderbird 2.0.0.23

To bardzo rozbudowany i funkcjonalny klient e-mail, a ponadto czytnik grup dyskusyjnych i kanałów informacyjnych (RSS). Obsługuje zarówno POP3 jak i IMAP (i to dobrze), umożliwia zaawansowane zarządzanie wiadomościami łącznie z automatycznym przenoszeniem do stosownych folderów (tylko najpierw trzeba stworzyć reguły), filtrowanie spamu itp. Wygodny edytor pozwala tworzyć zarówno „zwykłe” wiadomości tekstowe, jak i eleganckie dokumenty z wykorzystaniem HTML. Nie ma problemu z jednoczesną obsługą wielu kont pocztowych, kanałów RSS czy serwerów grup dyskusyjnych. Wprawdzie ostatnią wersją programu ze wsparciem dla Windows 98 jest 2.0.0.24, ale ja bardzo długo pozostawałem wierny edycji o „oczko” starszej.

Zaraz, zaraz – powiecie: najnowsza wersja Thunderbirda to 31.5.0, a on tu z jakimiś 2.x wyjeżdża. Toć to musi być jakaś okropna staroć, nie nadająca się do normalnego użytku. Nic bardziej błędnego. Wysoki numer najnowszej wersji Thunderbirda wynika z zaangażowania się Mozilli w swoisty „wyścig” polegający na tym, że nawet niewielkie zmiany w programie są powodem do zmiany numeru wersji. Oczywiście, najnowszy Thunderbird zawiera wiele funkcji i usprawnień, których nie było w wersjach wydanych kilka lat temu, ale nie dotyczą one, lub dotyczą w niewielkim stopniu samej obsługi poczty czy grup dyskusyjnych. Wynika to także i stąd, że te usługi nie rozwijają się w sposób tak dynamiczny jak choćby serwisy WWW. E-mail to e-mail, taki sam dzisiaj, jak pięć czy dziesięć lat temu.

Tak więc Thunderbird w wersji 2.x jest, nawet teraz, pełnowartościowym programem do obsługi poczty elektronicznej. No, może z obsługą poczty HTML mogą występować jakieś trudności, ze względu na to, że do jej wizualizacji wykorzystywany jest stary „silnik” Gecko, ten sam co w przeglądarce Firefox 2.x. Jednak z drugiej strony, kto w e-mailach używa takich zaawansowanych „bajerów”, jak na stronach WWW? Toż to by się czytać nie dawało, zaś do formatowania tekstu czy dołączania obrazków podstawowy HTML jest wystarczający.

Zasadniczą wadą Thunderbirda jest, według mnie, jego stosunkowo duża „zasobożerność” i powolność działania, wynikająca wprost z faktu, że wywodzi się z projektu przeglądarki internetowej i zawiera dużą część jej kodu (wspomniany „silnik”). Wymaga zatem stosunkowo (jak na Windows 98) mocnej maszyny, ale jakieś Pentium II lub III z taktowaniem 300 MHz lub wyższym i minimum 128 MB pamięci RAM daje radę.

Thunderbird 10.0.x ESR, 3.1.x (KernelEx)

Po zainstalowaniu KernelEx można uruchomić nowszego Thunderbirda. Działają wersje 3.1.x aż do 3.1.20 i 10.0.x ESR aż do 10.0.12. Ja wypróbowałem 3.1.7, 10.0.5 ESR i 10.0.7 ESR. Tryb kompatybilności należy ustawić na Windows 2000 SP4.

Bezpośrednim bodźcem do „przesiadki” z wersji 2.x było poszukiwanie bardziej zaawansowanych metod filtrowania poczty, niż tylko według tematu, nadawcy lub adresata. Nowsze wersje programu pozwalają na używanie w filtrach dowolnych pól nagłówka wiadomości.

Z wersjami 10.0.x jest jednak trochę kłopotów. Przede wszystkim im wyższa wersja programu, tym wyższe wymagania, albo jeśli nie zmieniamy sprzętu – wolniejsza praca. To dlatego na moim notebooku wersja 10.0.5 sprawowała się lepiej niż 10.0.7, a do testowania kolejnych nie miałem już motywacji. Ponadto, jeśli uruchamiamy program pod Windows 98 (z KernelEx), to startuje on w trybie „offline” i trzeba za każdym razem przestawiać na połączenie z siecią. To jest po prostu niewygodne. Istnieje obejście tego problemu, ale... zapomniałem i nie chce mi się szukać. Jest to opisane w Internecie, gdyż analogiczne zjawisko miało w swoim czasie miejsce pod kontrolą niektórych dystrybucji Linuksa. Rozwiązanie tam opisane pasuje również i do tego przypadku.

Ja jednak postanowiłem pod Windows 98 zainstalować Thunderbirda 3.1.7. Działa bez problemów, funkcjonalnie niewiele się różni od wersji 10.0.7, a nawet od obecnie przeze mnie używanej pod Windows XP – 17.0.11 ESR. To z powodu wspominanego wcześniej „wyścigu” numerów wersji. No dobrze: a jak się ma ta funkcjonalność do najnowszych edycji? W końcu mamy już Thunderbirda 31.5.0! Odpowiem krótko: najnowsze wersje w ogóle mi „nie pasują” ze względu na wprowadzone zmiany w wyglądzie i funkcjonowaniu interfejsu. Ne zainstaluję nowego Thunderbirda, jeśli nie będę musiał.

Naturalnie, trzeba się też pogodzić z pewnymi ograniczeniami. Do Thunderbirda 3.1.x trudno już dzisiaj znaleźć dodatki (plugins) rozszerzające funkcjonalność, zaś te od nowszych wydań nie pasują. Jednak na stosunkowo słabym sprzęcie, na jakim zwykle działa Windows 98 i tak nie powinniśmy instalować żadnych dodatków, albo kompletnie „zamulimy” program.

Hellcore Mailer

Powolność i „zasobożerność” Thunderbirda sprawiła, że zacząłem poszukiwać programu pocztowego nadającego się na słabsze systemy, ale z wbudowaną obsługą grup dyskusyjnych, czego nie ma Pegasus Mail. A gdybym już znalazł, to co by szkodziło używać go również na mocniejszych maszynach? Nie lubię mieć na każdym komputerze czego innego. Wysłałem zapytanie na grupę pl.comp.mail i wtedy jeden z uczestników wskazał mi Hellcore Mailer.

Według opisu autora „Hellcore Mailer to polski program pocztowy i czytnik grup dyskusyjnych zaprojektowany z myślą o prostocie obsługi, najwyższej wydajności i rozbudowanej, ale nie przytłaczającej funkcjonalności”. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o wydajność i niewielkie zapotrzebowanie na zasoby systemowe, program nie ma sobie równych w tym zestawieniu. Również zakres dostępnych funkcji zdradza „zapatrzenie się” autora na najlepsze wzorce.

Jeśli jednak chodzi o prostotę obsługi, to bym dyskutował. Może dla autora wszystko jest proste i intuicyjne, ale dla mnie, przyzwyczajonego do innych aplikacji, program wymagał nieustannej uwagi podczas obsługi. Niezwykle łatwo jest w nim na przykład przypadkowo skasować folder z pocztą zamiast pojedynczego e-maila (bo trudno na pierwszy rzut oka stwierdzić, gdzie jest „fokus”, czyli która część okna interfejsu jest właśnie aktywna), występowały różne dziwne anomalie, a po konsultacji z autorem okazywało się, że trzeba ustawić jakieś parametry, których istnienia „za Chiny” bym się nie domyślił, konieczność ustawiania dodatkowych parametrów i ryzyko utraty przechowywanych e-maili przy aktualizacji programu i tak dalej. Jeśli komputer ma być narzędziem pracy (a ja go tak traktuję), to oprogramowanie musi mi umożliwiać skoncentrowanie uwagi na pracy, a nie na narzędziu.

To wszystko oraz błędy wersji beta (to nie taka stabilność, jak np. w wersjach beta Thunderbirda, Firefoksa, K-meleona czy wielu innych programów open source), a także brak obsługi protokołu IMAP (pojawił się w prawdzie w ostatnich „dziennych” kompilacjach, ale jego użycie grozi utratą poczty i narobieniem zamieszania w folderach na serwerze) sprawiło, że programu tego nigdy nie zdołałem polubić. To jednak moja subiektywna opinia, zapraszam chętnych do wyrobienia sobie własnego zdania.

Ostatnia „dzienna” kompilacja Hellcore Mailera ma datę 30.12.2012 r., wygląda więc na to, że rozwój projektu się zatrzymał i „porządnej” implementacji protokołu IMAP się nie doczekamy. Szkoda.

Opera

Opera nieprzypadkowo znalazła się w tym zestawieniu. To nie tylko przeglądarka WWW, ale również funkcjonalny program pocztowy, czytnik grup dyskusyjnych i kanałów informacyjnych. Skoro można na starym sprzęcie uruchomić Operę (patrz „Czym przeglądać Internet?”) i oglądać strony internetowe, to można również za jej pomocą obsługiwać pocztę.

Osobiście nigdy nie byłem zwolennikiem „kombajnów” internetowych typu „wszystko w jednym”, zawsze wolałem mieć oddzielnie przeglądarkę i oddzielnie program pocztowy. To podejście bardzo dobrze się sprawdzało, gdy klientem pocztowym był „lekki” Pegasus Mail, bo jeśli chciałem tylko sprawdzić pocztę, nie musiałem uruchamiać „ciężkiej” przeglądarki. Obecnie jednak przeglądarkę mam otwartą prawie non stop, a klientem pocztowym jest zwykle Thunderbird, któremu do „lekkości” daleko. Może więc powinienem zweryfikować swoje stanowisko, ale dla dinozaura przyzwyczajenie jest drugą naturą.

W każdym razie o Operze jako programie pocztowym więcej nie napiszę. Nie mam doświadczenia.

The Bat, Eudora, Outlook i cała reszta

Nie sposób opisać wszystkich programów pocztowych. Użytkownicy zainteresowani „profesjonalną” obsługą e-maili zapewne zwrócą uwagę na The Bat. To wprawdzie program komercyjny, ale starsze wersje, w tym działające z Windows 98, bywały dostępne z czasopismami komputerowymi. Jeśli komuś nie przeszkadza wyświetlanie reklam (mnie przeszkadza), być może zechce wypróbować Eudorę. Wprawdzie rozwój programu został wstrzymany w 2006 roku i nie można już kupić licencji komercyjnych, ale nadal można go pobierać i używać jako freeware. Właściciele licencji Microsoft Office zapewne mają zainstalowanego Outlooka. Starsze wersje tego programu były również rozprowadzane z urządzeniami Pocket PC. Nigdy nie używałem tego programu do obsługi poczty i go nie polecam, ale to jest moje zdanie. Faktem jest, że dla bardzo wielu internautów jest to podstawowy klient poczty elektronicznej. I tak dalej, i tak dalej...

SMTPAuth

„Mam fajny program pocztowy, używałem go przez wiele lat, ale teraz nie mogę wysłać żadnej wiadomości. Czy muszę z niego zrezygnować?” Niekoniecznie. Problem wynika stąd, że stary program pocztowy nie obsługuje autoryzacji SMTP, a teraz właściwie wszystkie serwery tego wymagają. Nawet gdybyśmy znaleźli (albo sami uruchomili) serwer pocztowy posługujący się starą wersją protokołu SMTP, to i tak na 100% znajdzie się on na wszystkich możliwych listach antyspamowych i każdy sensownie skonfigurowany serwer czy klient pocztowy u odbiorcy naszą pocztę odrzuci.

Możemy jednak skorzystać z usług pośrednika (proxy), jakim jest na przykład SMTPAuth. Program pozostaje na stałe uruchomiony w systemie i przechwytuje operacje wysyłania e-maili z programu pocztowego, a następnie sam je przesyła do serwera korzystając z protokołu ESMTP. To naprawdę działa (przetestowałem), ale na co dzień nie mam powodu, żeby korzystać z tego rodzaju oprogramowania. Jeśli ktoś byłby zainteresowany tym tematem, proszę o informację w komentarzu. Wtedy (być może) postaram się napisać więcej.

Co z tego wynika?

Moim zdaniem z tych wszystkich rozważań wynika jedno: nawet dość wiekowy sprzęt, pod warunkiem właściwego doboru oprogramowania, nadaje się do obsługi poczty elektronicznej niemal równie dobrze, jak najnowsze wielordzeniowe „potwory”. Chyba, że ktoś naprawdę nie może poczekać kilka sekund dłużej na uruchomienie programu, czy na ściągnięcie poczty. Informatyka jest jednak zabawą dla cierpliwych, o czym właściciele „potworów” też się przekonają „na własnej skórze”, raczej prędzej, niż później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz