sobota, 22 sierpnia 2015

Menedżer plików

Dinozaury używają dwupanelowego menedżera plików. Genialna koncepcja Petera Nortona, która w czasach panowania systemu MS-DOS umożliwiła wygodne zarządzanie plikami i katalogami, sprowadzając wyświetlanie zawartości, kopiowanie i przenoszenie do przyciskania pojedynczych klawiszy funkcyjnych zamiast wypisywania wieloznakowych poleceń, okazała się bardzo przydatna również w systemie Windows.

Tak, ja wiem, że młode pokolenie, nie pamiętające czasów DOS-a, używa eksploratora Windows i potrafi w nim zrobić wszystko. Właściwie też mógłbym... ale po co otwierać dwa okienka eksploratora i ustawiać je na ekranie, jak mogę mieć już gotowe? Albo dlaczego przedzierać się klikając myszą przez jakieś menu w celu skopiowania pliku, skoro można to zrobić jednym klawiszem? Czytelników, również należących do młodego pokolenia, zachęcam do spróbowania. Dwupanelowy menedżer plików nie jest wprawdzie narzędziem „dla idiotów” i wymaga, zwłaszcza jeśli nie ma się nawyków z obsługi słynnego Norton Commandera, poświęcenia paru godzin cennego czasu na naukę. Zapewniam jednak, że warto: odwdzięczy się wzrostem wygody i wydajności pracy, oraz większą kontrolą nad tym, co się dzieje w systemie.

Dygresja

W momencie wprowadzenia na rynek systemu Windows 95 Microsoft ogłosił, że oto oddaje do dyspozycji użytkowników system zorientowany na dokumenty. Użytkownik nie musi wiedzieć, co to jest plik i katalog, ba: nie musi nawet wiedzieć, jaka aplikacja została wykorzystana do stworzenia konkretnego dokumentu. Wirtualny pulpit i aktówka zapewną w pełni „intuicyjną” obsługę komputera bez konieczności zastanawiania się, co to właściwie takiego jest i co się tam naprawdę dzieje.


Uważam, że podejście takie jest oparte na fałszu. Nie znam żadnego systemu operacyjnego, łącznie z najnowszymi, jak np. Android, który byłby rzeczywiście zorientowany na dokumenty. Podstawą każdego systemu operacyjnego jest system plików, w którym organizacja danych opiera się o pliki i katalogi (w nomenklaturze „windowsowej” - foldery). Ukrywanie tego faktu przed użytkownikiem prowadzi do kształcenia komputerowych analfabetów, którzy nigdy nie będą w stanie w pełni zapanować nad swoim systemem. Pół biedy, jeśli dotyczy to sekretarki w dziale kadr, która może w każdej chwili zadzwonić do zatrudnionego w firmie informatyka. Mam jednak nadzieję, że czytelnicy tego bloga nie są osobami, które „nic nie chcą wiedzieć o komputerach” (tak, z takim stanowiskiem też się spotkałem), a raczej chcą używać swojej maszyny jako posłusznego narzędzia codziennej pracy i rozrywki. Pełne panowanie nad systemem plików jest do tego po prostu niezbędne, a odpowiedni menedżer może stać się narzędziem nie tylko zarządzającym, ale również edukacyjnym.

Najlepszym dwupanelowym menedżerem plików dla Windows jest Total Commander. Nie jest to żadna reklama, tylko zdanie użytkownika, który niejeden program tego typu widział i testował. Najnowsza (w chwili pisania tego artykułu, data pierwszej publikacji 23 luty 2014) wersja 8.50 obsługuje wszystkie systemy Windows od 95 do 8.1, co jest niebagatelną zaletą. Zakres funkcjonalności pozwala nie tylko zrobić wszystko w systemie plików, ale również pakować i rozpakowywać archiwa czy łączyć się z serwerami ftp.

Dlaczegóż by zatem szukać czegoś innego? Jedyną „wadą” Total Commandera jest to, że należy do klasy shareware, a więc, chcąc używać go stale i być w zgodzie z własnym sumieniem, powinniśmy za niego zapłacić. Żądana cena 46$ może się jednak wydawać, zwłaszcza w polskich realiach, dosyć wygórowana, wobec dostępności całkowicie darmowych zamienników, zwłaszcza jeśli nie potrzebujemy zbyt rozbudowanego zestawu funkcji.

Co zatem wybrać? Mój wybór padł na program Servant Salamander w wersji 1.52. Ma on szereg zalet:
  • jest całkowicie darmowy nie tylko do użytku prywatnego, ale również w firmie (uwaga: 1.52 jest ostatnią darmową wersją)
  • obsługuje wszystkie systemy Windows od wersji 95 do XP (na nowszych nie testowałem, ale jak sprawdzę, to napiszę)
  • poprawna obsługa dysków sieciowych nie tylko w sieciach Microsoft Windows, ale również np. Novell Netware (nie jest to regułą wśród darmowych programów tego typu)
  • bardzo małe wymagania systemowe pozwalające na uruchomienie i efektywną pracę nawet na najsłabszych maszynach
  • nie wymaga instalacji, po skopiowaniu katalogu z programem na pendrive można go bez problemu uruchamiać z tego nośnika
  • jest prosty, jednak przy zachowaniu wysokiej funkcjonalności (bardzo przemyślany zakres funkcji).
Spośród istotnych wad mogę wymienić właściwie tylko trzy:
  • interfejs tylko w języku angielskim (mnie to zupełnie nie przeszkadza i zachęcam do uczenia się obsługi komputera w tym języku: oryginalna terminologia informatyczna jest angielska, a polskie tłumaczenia bywają dosyć „dziwne”)
  • brak obsługi archiwów, ale to można łatwo obejść instalując specjalistyczny program, taki jak np. 7-Zip
  • jest zbyt prosty, o czym poniżej.
Albert Einstein powiedział kiedyś, że „wszystko powinno być tak proste, jak to tylko możliwe, ale nie prostsze”. Już DOS-owy Norton Commander miał funkcjonalność polegającą na tym, że po wskazaniu pliku i naciśnięciu klawisza edycji (F4) plik otwierał się w odpowiednim edytorze (to znaczy np. zwykły plik tekstowy – w systemowym edytorze DOS-a, dokument stworzony za pomocą Worda, WordPerfecta czy WordStara – we właściwym dla niego programie, plik graficzny – w edytorze grafiki itp.). To samo obowiązywało w przypadku klawisza podglądu (F3). Rozpoznawanie odbywało się na podstawie rozszerzenia nazwy pliku (to ta część nazwy po kropce), które, jeśli tylko użytkownik nie stosuje jakichś własnych pomysłów, w miarę jednoznacznie definiuje jego typ.

Taką funkcjonalnością nie wykazuje się niestety Servant Salamander 1.52. Wbudowana przeglądarka obsługuje jedynie pliki tekstowe. Można wprawdzie „podstawić” zewnętrzny program, ale tylko jeden. Podobnie rzecz się ma z edytorem: w ustawieniach domyślnych jest to notatnik, którego możliwości (a właściwie ich brak) wszyscy znają. I znowu: można użyć innego programu, ale tylko jednego.

A gdyby tak dało się uzupełnić Servant Salamander o możliwość otwierania odpowiedniego edytora i przeglądarki na podstawie rozszerzenia pliku? Da się, i to bez żadnej ingerencji w kod samego programu! O tym właśnie będzie następny artykuł.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń